Menu Zamknij

Autor: Ewa z Chwaściarni

Mieszam i wzruszam się 🙂

żel punktowy na wypryski

Kto ma problem ze skórą wie dobrze jak trudno pobyć się wszelkich wyprysków, trądziku i zaskórników. Poniżej dwa proste i krótkie przepisy na bazie wrotyczu.
Proponuję przygotować bardzo skuteczny żel punktowy na wypryski, sposób wykonania poniżej:
Zalej trzy gałązki ziela ( rozdrobnione) 250 ml wody i gotuj przez pięć minut. Odstaw do ostygnięcia i przecedź.
Zmieszaj 200 ml przygotowanego odwaru z 300 ml gliceryny roślinnej.
Wsyp do słoika dwie szklanki rozdrobnionego ziela , spryskaj alkoholem, odstaw na pół godziny po czym zalej przygotowana mieszanką. Zakręć słoik i odstaw w ciemne miejsce na dwa tygodnie. Staraj się codziennie zmieszać zawartość wstrząsając. Po tym czasie przecedź i przelej część do wygodnego opakowania np. butelki z pipetą. Stosuj bezpośrednio na zmiany skórne. Po ok. 30 minutach zmyj najlepiej tonikiem na bazie octu.
Możesz również rozdrobnić świeży, kwitnący wrotycz w moździerzu ( ewentualnie zmiksować) i zastosować bezpośrednio na twarz jako maseczkę, omijając oczywiście okolice oczu. Ze względu na silne substancje zawarte w roślinie nie stosuj częściej niż raz w tygodniu. Wcześniej sprawdź czy skóra nie zareaguje alergią.
Udoskonalony przepis na żel punktowy na wypryski ( wychodzi 100 ml, a to bardzo dużo- można zmniejszyć ilości) :
25 g oleju z czarnuszki
2 g włókien pomarańczy
szczypta gumy ksantanowej
2 g olejków eterycznych: drzewko herbaciane i szałwia
zmieszać
Do drugiej zlewki wlać
50 g odwaru z wrotyczu
5 g ekstraktu etanolowego z wrotyczu
5 g ekstraktu etanolowego z glistnika
10 g ekstraktu etanolowego z szyszek olchy
5 g nalewki propolisowej
Wlewamy zawartość pierwszej zlewki do drugiej i intensywnie mieszamy przez 2-3 minuty. Przelewamy do czystej butelki z pipetą.

Wierzbówkowy płyn micelarny

A czy wiecie, że wierzbówka kiprzyca to nie tylko Iwan Czaj? Kosmetycznie oferuje nam całe bogactwo składników. Poniżej dwa proste przepisy, a więcej piszę o niej dziś na 1000 roślin dla urody tu :
Wierzbówkowy płyn micelarny do zmywania opornego makijażu dla skóry z tendencją do tworzenia zaskórników ( cóż za nazwa  )
Składniki:
Macerat wodny z wierzbówki kiprzycy 48,5 ml
P-G3 1,5 ml
Wykonanie:
Składniki wlać do butelki. Zmieszać.
Macerat wodny: zbierz kwitnącą wierzbówkę, zmiel ją i jedną szklankę zmielonego ziela zalej czterema szklankami letniej wody. Przykryj, a po sześciu godzinach odcedź. Wykorzystaj ile potrzebujesz, resztę możesz zamrozić na zaś ( na przykład w woreczkach na lód, ponieważ później nie będzie już okazji do zebrania świeżej rośliny). Albo wypić. Na teraz.
P-G3 to surfaktant o właściwościach solubilizujących. Rozpuszczalny w wodzie i etanolu, nie drażni skóry, a nawet pozytywnie wpływa na jej strukturę. To tylko tak wygląda, że jest to coś strasznego, tak naprawdę jest to gęsty, żółtawy płyn, który między innymi tworzy micele przez co zwiększa rozpuszczalność innych substancji- to tak w skrócie. Dodając P-G3 do maceratu z wierzbówki tworzymy płyn o doskonałych właściwościach rozpuszczających i zmywających makijaż – przy tym stężeniu nawet ten wodoodporny.
Pamiętaj ! Płyn należy przechowywać w lodówce i zużyć w ciągu tygodnia. Jeśli chcesz przygotować większą ilość- nie zapomnij o konserwancie.
Edit( dla wyjaśnienia wątpliwości) : P-G3 jest lekko zasadowy więc warto sprawdzić pH gotowego płynu i w razie potrzeby lekko go zakwasić (np odrobiną domowego octu dobrego dla skóry- płyn dodatkowo podkręcony o ekstra właściwości).
P-G3 można czasem znaleźć w sklepach pod innymi nazwami, nie obawiajcie się zamiany literek, na przykład w Herbisklepie jest dostępny pod nazwą P-G3, w innych możecie zobaczyć jako Polyglyceryl-3 Caprate.
Tonik do skóry z trądzikiem
Składniki:
Ocet jabłkowy ( jeśli masz ocet wierzbówkowy to byłby idealny) 5 ml
Gliceryt wierzbówkowy ( jeśli nie masz możesz dodać inny dobry dla skóry z trądzikiem- jeśli nie masz to pomiń ten składnik i zastąp go maceratem wodnym) 5 ml
Macerat wodny z wierzbówki kiprzycy 90 ml
Składniki wlać do butelki, zmieszać. Bez konserwantów, przechowuj w lodówce, zużyj w ciągu tygodnia. Możesz przygotować połowę porcji lub podzielić się z przyjaciółką.
Foto kradłam od Krzysztof Kalemba ponieważ moją zerwałam, a tu gdzie jestem niestety nie widzę 😃 A Krzyś miał 😃
 

Zabieg woskowy do rąk

Spotkałam ostatnio kogoś i ten ktoś poczynił mi zwierzenie, że dłonie ma przesuszone, a skórę na nich szorstką i popękaną, że zimą jest jeszcze gorzej,skóra między palcami swędzi i powoduje do krwi drapanie, natomiast pęknięcia są dość głębokie. W ramach solidarności z ową osobą uniosłam dłoń, aby powiedzieć, że rozumiem, mam to samo i sobie zastygłam jak żona Lota. Otóż ja nie mam tego samego. Problem ten nie dotyczy mnie już od kilku lat, a dokładnie zakończył się jakiś czas po tym, gdy zrobiłam moje pierwsze mydło i odstawiłam żele i mydła z drogerii. Ogólnie znanym faktem jest przecież, że szorstka , pękająca i swędząca skóra dłoni może powstawać pod wpływem zimna, ale również jako efekt działania detergentów. W tamtym czasie nienawidziłam swoich rąk, pokrywałam je hektolitrami kremów i balsamów. Bez większych efektów.
Tym przydługim wstępem chciałam przekazać, że tydzień temu, za sprawą pytania Joasi Lorens sporządziłam takie woskowe rękawice ( tu napisałam do dłoni, a potem pomyślałam, że niby do czego innego są rękawice) na suchość zimową. Zamiennik dla parafiny. Przepis jak zwykle prosty, znalazłam w starych notatkach, ale po zrobieniu odrobinę zmodyfikowałam żeby lepiej się przylepiał.
Na czym to polega?
Roztapiamy wosk pszczeli z olejem. Smarujemy czymś dłonie i zanurzamy w woskowej kąpieli. Może być zbyt gorące, więc kontrolujcie temperaturę, aby się nie poparzyć, bo to później brzydko wygląda. Wracając: zanurzamy, to zastyga i wtedy zanurzamy ponownie i tak ze trzy razy. Jak się komuś uda to na wierzch można ubrać rękawiczki gumowe czy foliowe, ale doświadczeniem podpowiadam, ze raczej samodzielnie nie ma szans i jedyne co dacie radę zrobić to upchnąć ręce w jakąś reklamówkę 😃 Trzymamy tak 15 minut. Potem ściągamy tę skorupę i możemy ja schować na zaś. Nie trzeba robić za każdym razem nowej. Po prostu rozpuszczamy i sobie nurzamy. Kąpiel woskową stosujemy nienachalnie, tak co dwa tygodnie.
Wg mnie dobre proporcje to:
2/3 wosku pszczelego
1/3 dowolnego oleju
można dodać kilka kropli olejków eterycznych np. lawendy. Lawenda jest dobra na oparzenia 😃
Jeśli zbyt szybko ta masa woskowa Wam zastyga, a w Waszej ocenie temperatura jest zbyt wysoka do zanurzania to warto zwiększyć odrobinę ilość oleju.
Jeśli macie kogoś do pomocy to łatwiej i przyjemniej jest gdy ten ktoś polewa Wam dłonie woskiem z łyżki. To mniej boli. Podobno. Ja nie wiem. Ja byłam polewającą.
Bardzo łatwe, prawda?
A czym możemy smarować dłonie przed kąpielą, żeby efekt był lepszy? Poniżej kilka przepisów, które stosowałam i mogę polecić. Każdą z poniższych mieszanek można nakładać na dłonie na noc, prawie każdą można oblizywać 😃
1. Łyżeczka miodu, łyżeczka oliwy z oliwek, łyżeczka soku z cytryny. Zmieszać, wmasować.
2. Jedno żółtko, łyżka twarożku i pół łyżeczki oliwy. Ugnieść wszystko do kupy i ubabrać tym ręce.
3. Łyżka mleka, łyżka miodu, sok z cytryny. Rozpuścić miód w mleku, pomieszać z sokiem z cytryny, wmasować.
4. Łyżka lanoliny, żółtko, łyżeczka dowolnego oleju dobrego dla skóry dłoni. Wymieszać.
Oleje dobre dla dłoni to między innymi : oliwa z oliwek, olej sezamowy, olej rokitnikowy, olej z pestek winogron, olej migdałowy
Rękawice woskowe stosujemy tak co dwa tygodnie. W tak zwanym międzyczasie możemy odżywiać dłonie domowymi kąpielami, co nie wymaga od nas wielkiego wysiłku, bo ręce możemy moczyć np. w wodzie po gotowaniu ziemniaków. Jak również w serwatce, maślance czy zaparzonym siemieniu lnianym. Takie moczenie trwać powinno ok 10-20 minut. Albo ziołowo: żywokost, żółtlica, krwawnik i siemię lniane.
Co jakiś czas warto zrobić peeling , aby usunąć martwy naskórek z tych przesuszonych miejsc. Najbezpieczniej będzie to robić mąką owsianą, czyli zmielonymi na pył płatkami owsianymi.
Czy wiecie, że nawet mycie włosów szamponem z detergentami może nam wysuszyć skórę dłoni?
A czy wiecie, że Joanna Lorens pięknie śpiewa? Mieliśmy taki skarb w Muchowie i nie wykorzystaliśmy. Proszę się przyznawać do talentów 😃
Na zdjęciach ręce mumii,czyli Ola, która przyjechała do mnie nieświadoma tego, że zostanie testerem, i że to trochę czasem boli 😃
A jutro spróbuję ukręcić krem do rąk. Jeśli wrócę zbyt późno z pracy to spróbuje pojutrze.

   

ekstrakt waniliowy

Domowy ekstrakt waniliowy robie regularnie od dwóch lat. Używam do aromatyzowania potraw, balsamów do ciała, a jako, że jestem straszliwym węszycielem to czasem dla poprawy humoru psikam na nadgarstek i sobie wącham.
Własnoręcznie wykonany ekstrakt waniliowy nie tylko pięknie wygląda, mocniej i piękniej pachnie , ale też jest dużo zdrowszy niż kupne chemiczne aromaty, które z prawdziwą wanilia mają tyle wspólnego co ja z automatyką przemysłową.
Akurat zostało nam na tyle dużo czasu do świąt, że każdy z nas zdąży sobie takie cudo przygotować. Potrzebujemy kilka lasek prawdziwej wanilii i flaszkę wódki. Załóżmy 250 ml, chyba takie sprzedają, szczerze mówiąc nie bardzo wiem, bo nie kupuję- rozrabiam spirytus. Do tego 3-4 laski wanilii.
Laski wanilii nie mogą być suche. Ja kupuję na Allegro wanilię z Madagaskaru, jeszcze nie zdarzyło się aby przyszła zła jakościowo. Rozcinamy je wzdłuż, lecz nie do końca, tylko tak aby móc wygarnąć ziarenka. I tutaj ja robię w ten sposób, że część ziarenek wygarniam nożem, a następnie mielę z cukrem ( domowy cukier waniliowy), a część pozostawiam. Układamy te rozcięte laski w wysokim słoiku lub butelce i zalewamy wódką. Zakręcamy. Co parę dni wstrząsamy. Wszystko.
Ekstrakt po miesiącu jest już gotowy, ale im dłużej stoi tym jest bardziej aromatyczny, kolor też ciemnieje z czasem.
Ja robię tak, że zlewam część do butelki z atomizerem i trzymam w szafce, natomiast do pozostałej części dolewam alkoholu i dorzucam laskę lub dwie wanilii, poprzednich nie wyrzucam. Możecie też te laski wymieniać, a te częściowo zużyte zmielić i dodawać do deserów.
Idę wąchać. Takie hobby.
Na zdjęciu ekstrakt tygodniowy.

Peeling do ciała

Peeling do ciała. Kto robi?
Ja musiałam, bo Ola przyjechała i jakaś taka szorstka była.
Przepis bazowy:
Zmieszaj sól (kłodawską, himalajską, morską-dowolnie) i drobno zmielony cukier w proporcjach 1:1, zalej roztopionym olejem kokosowym, jakimkolwiek olejem dobrym dla Twojej skóry lub mieszanką olejową aż do uzyskania pożądanej konsystencji peelingu. Dodaj olejki eteryczne. Powciskaj do słoików. Gotowe.
W mojej dzisiejszej wersji: sól himalajska, olej sezamowy, olejki : drzewko różane, pomarańcza i mięta.
Jak ulepszyć taki przepis?
Do jednej części dodałam suszone płatki róży i olejek z drzewka różanego. Pięknie pachnie i cieszy oko. Nawiasem mówiąc znalazlam dziś w ogrodzie piękną kwitnącą różę. Tak, tak 😃
W drugim słoiku jest część pomarańczowa z olejem rokitnikowym, część zielona o zapachu miętowym z olejem laurowym oraz różowa gdzie oba zapachy zmieszałam.
Czym możemy barwic peelingi? Możliwości szeroki wachlarz : przyprawy, oleje, glinki, soki owocowe.
Co możemy dodać do peelingu? Tu jak zwykle ogranicza nas tylko wyobrażnia: mielone nasiona, zioła, suszone i zmielone owoce, orzechy, wytłoki olejowe, płatki owsiane, kawa – można poszaleć.
Ja dodaję również odrobinę glukozydu decylowego lub mydła potasowego co nadaje peelingowi dodatkową gładkość i właściwości myjące.
Ładne one, prawda?