Menu Zamknij

Autor: Ewa z Chwaściarni

Mieszam i wzruszam się 🙂

Świeca do masażu

Świeca do masażu. Tak się tylko nazywa, bo naprawdę nie masujemy się całą świecą wraz z opakowaniem lecz jedynie tym co nam się w nim rozpuści. Czyli jest to ciepły balsam do ciała, który świeci. W opakowaniu świeci, na ciele z racji ilości tłuszczów też. Uczyniłam sobie na zimowe wieczory i czekam na człowieka o dłoniach jak bochny chleba 😃
Przepis jest prosty- podam na przykładzie 120g
Wosk pszczeli 20g
Masło kakaowe 20g
Masło avocado 20g
Olej rokitnikowy 10g
Olej jojoba 20g
Olej migdałowy 30g
Olejki eteryczne wedle życzenia, mnie wystarcza 2g
Potrzebujemy bawełniany sznurek i aluminiowy, szklany lub ceramiczny pojemnik.
Rozpuszczamy wosk pszczeli w kąpieli wodnej i zanurzamy w nim sznurek przyciety na długość nieco ponad wysokość pojemnika. Czekamy aż wosk zastygnie i zanurzamy jeszcze raz, lecz samą końcówkę, lekko zagiętą i spłaszczoną. Dzięki temu możemy umocować taki knot na dnie pojemnika. Chyba mam gdzieś zdjęcie tego wydarzenia.
Następnie do wosku dodajemy pozostałe tłuszcze i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Dodajemy olejki eteryczne. Całość wlewamy ostrożnie do pojemnika aby nie przesunąć naszego knota. Możemy przytrzymać go widelcem do momentu zastygnięcia.
Jak używać? Zapalamy świecę i gdy ogień stopi nasz balsam gasimy płomień i wylewamy odrobinę na dłoń. Jeszcze ciepły wcieramy w ciało. Płomienia w naszej duszy i ognia w oczach nie gasimy 😃
Alternatywne przepisy, bo rozumiem, że nie każdy ma w domu olej rokitnikowy, masło avocado czy nawet kakaowe.
Najprościej:
Wosk pszczeli lub sojowy 20g
Inne masła lub olej kokosowy 40g
Oleje płynne dowolne 50-60g
Olejki eteryczne 2g
Możecie zrobić świecę z samego tylko oleju kokosowego, ale wymagane wówczas jest przechowywanie świecy w chłodnym miejscu.
Sznurek bawełniany kupicie w marketach budowlanych, dział z produktami do domowej produkcji żywności i wina. Z opakowaniem ogranicza Was tylko wyobraźnia.
Moja świeca pachnie cynamonem, pomarańczą, żywicą, imbirem i kardamonem,a zamknięta jest w mleczniku z ceramiki bolesławieckiej, którą bardzo lubię i nieustannie promuję, bo kocham miasto, z którego pochodzę 😃
Miłego wieczoru i dobrej nocy ❤

     

Mydło potasowe

Nie , to nie jest wyciąg z kuwety mojego kota. To jest mydło nad którym ostatnimi czasy przesiaduję. Z oleju słonecznikowego i lnianego wykonałam mydło potasowe o przetłuszczeniu 2% i na nim bazując tworzę sobie takie tam. Ostatnio znajomy poprosił mnie o zrobienie czegoś na powracające wysypki i przesuszoną, swędzącą skórę jego córki, która przez noc potrafiła wydrapać sobie bardzo głębokie rany.
Przejrzałam moje zapasy i wybrałam przytulię, wrotycz, pokrzywę, uczep, nagietek , jeżówkę i żywokost. Jeżówkę, pokrzywę, uczep i wrotycz miałam w alkoholu, żywokost w glicerynie, natomiast ponownie uczep i przytulię zmacerowałam w swieżo tłoczonym oleju sezamowym.
Herbiness proponowała olejek hydrofilowy u siebie i idąc tym tropem wykonałam mazidło do mycia z przetłuszczeniem ok. 50%. Nie wybrałam formy olejku ponieważ osobiście preferuję mazidła, poza tym łatwiej można chwilę pozostawić na skórze przed spłukaniem, a o to też mi szło.
Odmierzyłam 100 ml gotowego mydła potasowego tego słonecznikowego lnianego. Dodałam do tego po 5 ml ekstraktów alkoholowych oraz glicerynowego oraz 10 ml dziegciu i dokładnie wymieszałam. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia co się zadzieje, nie wiedziałam czy ta ilość alkoholu nie będzie działała wysuszająco i czy nie wybuchnę kuchni.
W drugim pojemniku odmierzyłam 80 ml maceratu olejowego z uczepu i przytulii, dodałam 20 ml świeżo tłoczonego oleju lnianego oraz po 3 ml olejków eterycznych: jałowcowego, tymiankowego, bo inne mi wyszły.
Połączyłam to z wcześniej przygotowanym mydłem i dokładnie wymieszałam. Gotowe.
Nie miałam pojęcia czy to zadziała, czy w jakikolwiek sposób pomoże jednakże dobór składników działających kojąco, gojąco, wygładzająco, przeciwgrzybicznie, bakteriobójczo pozwalał żywić takie nadzieje. Wypróbowałam na sobie, przeżyłam i przekazałam koledze wraz z instrukcją użycia.
Po ponad tygodniu zadzwonił. Wysypka widocznie się zmniejszyła, ale co dziewczynę najbardziej ucieszyło to fakt, że skóra nie swędzi, co zapewnia jej spokojny sen i efekt estetyczny w postaci braku zadrapań.
Bardzo mnie te wieści ucieszyły, choć osobiście jestem zdania, ze bardziej w tej sytuacji mogło pomóc odstawienie sklepowych żeli pod prysznic jednakże w tej radości pozostałam do dziś, dlatego też potwierdzam, że mydło potasowe to ogromny potencjał i kocham je. Niedługo dodam do nich psa, kota i mrówki 🙂
Do sodowych kostek wrócę może w lutym jak znajdę narzędzia, bo nie podpisałam pudeł, w które wszystko pakowałam 🙂 Co mnie jakoś nie dziwi…
Chyba nieco chaotyczna jestem 🙂
Zapomniałam! Pieni się, wbrew pozorom, świetnie 🙂

Krem różany

Posmarowałam się kilkukrotnie kremem różanym. Efekt jest na tyle świetny, że teraz, jak każda nastolatka, będę zapewne potrzebować czegoś dla cery trądzikowej i z zaskórnikami. Zatem jako taki jasnowidz stworzyłam krem co nie zapcha skóry, bo tego nienawidzę, a jednocześnie nawilży i pomoże posprzątać poligon na twarzy. Składniki dobierałam dość wybrednie, jednakże kierując się tym, że zrobię z tego co mam.w domu. Niestety. Zgubiłam ocet wrotyczowy i macerat z wrotyczu robiłam na occie mniszkowym. Ocet wrotyczowy miałam w litrowej butelce. Oprócz olejków eterycznych z tymianku i szałwii dodałam również cytronelli, ktory nie tylko posiada działanie antyseptyczne, ale również odstrasza. Niby komary i kleszcze, ale liczę na coś więcej 🙂
Oczywiście wszystkie oleje, których użyłam są nierafinowane, wysokiej jakości, większość tłoczona wczoraj przeze mnie.
Przepis podaję, uwaga 🙂
Faza olejowa I
Alkohol cetylowy 18g
Emulgator mgs 20 g
Faza olejowa II
Olej lniany 20g
Olej z pestek malin 10g
Olej z wiesiołka 4g
Olej laurowy 5g
Olej z czarnuszki 18g
Witamina E 5g
Faza wodna I
Hydrolat z krwawnika 180 g
Hydrolat z rumianu szlachetnego 70 g
Hydrolat jałowcowy 40 g
Faza wodna II
Żel aloesowy 40 g
Wyciag z uczepu (alkoholowy) 10g
Wyciąg z wrotyczu i mniszka (octowy)10g
Olejki eteryczne
Szalwia 2g
Tymianek 2 g
Cytronella 1g
Pomarancza 1g
Dobra rada ode mnie: na koniec dodajcie szczyptę lub dwie gumy ksantanowej żeby zagęścić krem, inaczej wyjdzie emulsja. Oczywiście mozna tego tak uzywac z opakowania z pompką, ale ja preferuję ciut gęściejsze konsystencje, szczególnie teraz 🙂
Poniżej zdjęcie ślubne kremu sprzątającego poligon.

Pasta do mycia twarzy

Wracam z pastą do paszczy. Kiedyś już o niej pisałam, ale teraz zapisałam przepis.
Po tłoczeniu i zlaniu oleju zawsze zostają mi takie mocno nieprzefiltrowane resztki na dnie. Szkoda wylać, a wszystkiego naraz nie wypiję, ani w siebie nie wetrę. Patrząc na te pozostałości, na tę mąkę i w lustro pomyślałam, że przydałby się jakiś peeling do buzi. Taki co oczyści, wygładzi i zrobi dobrze na całej twarzy. Przypomniałam sobie o tej paście. Ilość większa niż jedna porcja, ale to już sobie dzielcie 🙂 Oczywiście przepis można dowolnie modyfikować, nie masz wytłoków to miel cały słonecznik i wtedy dodaj mniej oleju, nie masz glinki to nie dodawaj, oleje można wymieniać na potrzeby swojej cery. Mojej odpowiadają te, których użyłam. Nie zapychają i pomagają oczyścić skórę z zaskórników, a z tym mam problem gdyż pracuję w firmie budowlanej gdzie codziennie jestem pokrywana kurzem ze szlifowania betonowych elementów. Latem, gdy mamy otwarte okno, kurzy się tak, że gdy wstajemy po godzinie od biurka to ślad naszej postaci nadal tam jest.
Płatki róży do pasty dodałam dla luksusu.
Przepis jest prosty.
Zmielone płatki owsiane 5 łyżek
Zmielone wytłoki czarnuszki 1 łyżka
Zmielone wytłoki słonecznika 8 łyżek
Olej krokoszowy 2 łyżki
Olej abisyński 1 łyżka
Glinka ( dałam zmieszane czerwoną, białą i zieloną, bo miałam resztki)1 łyżka
Zmielone płatki róży 1 łyżka
Olejki eteryczne ok 3 ml – ja dałam szałwiowy i may chang. Pachnie nienachalnie, ale zabija czarnuszkę.
Używamy do mycia buzi nabierając suchą dłonią niewielką ilość, na dłoni zwilżamy wodą, rozcieramy do uzyskania pasty i szorujemy twarz. Potem trzeba spłukać.
Mieszamy wszystko w jednej misce i przekładamy do słoiczków. Ja zrobiłam jeszcze eksperyment dodatkowy, podzieliłam to wszystko na cztery części. Do jednej dodałam rozpuszczonego mydła potasowego, do drugiego glukozydu decylowego, do trzeciego Sucragelu. Każdego po łyżce. Będę testować czy pozostawić suchą pastę czy lepiej z którymś dodatkiem. Na razie użyłam z mydłem potasowym i efekt mnie zadowala. Sąsiadka też użyła i twierdzi, że jest wygładzona 🙂
Sucragel zakupiłam kiedyś chyba w Zielonym Klubie, nie wiem czy jest jeszcze dostepny, ale ujął mnie opis, ze spontanicznie emulguje. Faktycznie. Spontanicznie.

 

Masło do ciała

W związku z tym, że postanowiłam wygładzić się i ujędrnić na zimę, powstało masełko do ciała o idealnej dla mnie konsystencji. Szczerze, zupełnie się nie spodziewałam. Pachnie bardzo delikatnie, świetnie się rozprowadza. Nie zawiera wody i przez chwilę pozostawia tłustą warstwę, ale szybko się wchłania. Zresztą, tłustą warstwę noszę na sobie zawsze 🙂
Przepis prosty, róbcie więc. Wszystkie płynne oleje wytłoczyłam samodzielnie, masła mam od Inez, a wosk od znajomego więc jestem pewna doskonałej jakości kosmetyku. Nie miałam gliceryny, wiem to dziwne, tzn mam, ale ukrytą, zatem w roli humektantu wystąpił miód.
Wosk pszczeli 32 g(tak mi się wrzuciło)
Masło kakaowe 80 g
Masło shea nierafinowane 290 g
Olej kokosowy 100 g
Olejki: kora cynamonu 2 krople, słodka pomarańcza 1g , olejek z kory cynamonu daje efekt rozgrzewający.
Miód 15 g
Witamina E , ok 10 kropli.
Wosk pszczeli, masło kakaowe i 100g masła shea rozpuściłam w kąpieli wodnej. Gdy były płynne dodałam pozostałą część masła shea. Zmiksowałam to blenderem, tym od mydła. Wsadziłam do lodówki i poszłam do sąsiadki po dziecko. Potem znów zmiksowałam, ale już mikserem do ubijania piany. Znów wsadziłam do lodówki na 5 minut, ważne jest ściąganie zastygłych tłuszczy ze ścianek miski. Przy temperaturze 40° C dodałam pozostałe oleje oraz miód. I tak kilkukrotnie miksowałam i wsadzałam do lodówki, za każdym razem ściągając ze ścianek zastygłe warstwy. Na koniec wlałam olejki. Zmiksowałam i do słoików. Myślałam o podkolorowaniu, ale w sumie po co ? Pogoda jest świetna dziś.