Jak zrobić olejek i masełko do mycia twarzy?
Olejki do mycia twarzy są częścią dwuetapowego oczyszczania skóry, od lat znanego Koreankom, słynącym z nieskazitelnej cery. O tej metodzie są już całe elaboraty, zatem zachęcam do wyszukania i przeczytania kilku artykułów na ten temat.
W skrócie dwuetapowe oczyszczanie skóry polega wpierw na użyciu kosmetyku na bazie tłuszczu (w połączeniu z masażem), co pozwoli oczyścić nam dogłębnie pory, zgodnie z zasadą mówiąca, że tłuszcz rozpuszcza tłuszcz, a następnie użyciu kosmetyku na bazie wody (w praktyce najczęściej łagodny żel do mycia wystarczy).
Ja dziś zajmę się pierwszym etapem czyli olejkami myjącymi. Jest to produkt, który zawiera tłuszcze (najczęściej olej roślinny lub ich mieszaninę ) oraz emulgator, który sprawia, że w kontakcie z wodą kosmetyk zamienia się w mleczko, przez co nie zostawia tłustej warstwy na skórze i doskonale spłukuje się wodą.
Po użyciu skóra jest świetnie oczyszczona i gładka. Kosmetykiem na bazie wody usuwamy, poza zanieczyszczeniami, ewentualne pozostałości olejku myjącego, które niedomyte, mogłyby być przyczyną zapychania porów.
Jest to szczególnie ważne dla cer tłustych lub skłonnych do zaskórników i taką również i ja posiadam. Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam, że zmienię swoje nawyki pielęgnacyjne, które polegały zwykle na przemyciu twarzy płynem micelarnym, od wielkiego dzwonu ochlapaniu wodą i przetarciu tonikiem. Jakiś czas temu trafiłam serię artykułów o pielęgnacji azjatyckiej i postanowiłam wypróbować te metody oczyszczania i po tygodniu stosowania już wiedziałam, że moja skóra tego właśnie potrzebowała. Żadne maseczki, peelingi czy żele nie sprawiły wcześniej, że moje pory były mniej widoczne, a skóra wyraźnie gładsza i przyjemniejsza w dotyku.
Olejek, którego do tej pory używałam zawierał w sobie emulgator glyceryl cocoate i sprawdzał się całkiem dobrze. Składnik ten nie należy do zbyt drogich, zatem na początek polecam zakupić niewielka ilość i zrobić sobie olejek wg proporcji:
90% olejów
10% glyceryl cocoate
Mieszamy i gotowe. Pamiętajcie, że jest to olejek, który zmywamy, więc nie widzę potrzeby pakowania w ten produkt najdroższych olejów. Chodzi o tłuszcz, który zmyje nam z twarzy, mówiąc najprościej, tłuszcz.
Niestety, ja jestem osobą, która szybko się nudzi jednym produktem, więc, mając ostatnio odrobinę wolnego czasu, postanowiłam zrobić taki olejek na kilku różnych emulgatorach. Wypróbowałam większość tych typu W/O, które miałam w domu i muszę przyznać, że wiele z nich świetnie się sprawdziło.
Z tych kilkunastu eksperymentów wyszły mi całkiem fajne rzeczy, z których wybrałam kilka, nad którymi trochę jeszcze popracuję, a dziś podzielę się przepisem na masełko myjące z glukozydem kaprylowo kaprynowym.
Glukozyd kaprylowo kaprynowy to bardzo łagodny, niejonowy detergent, a zarazem emulgator. To sprawia, że nasze masełko doskonale się zmywa wodą, już po wymasowaniu nim twarzy oczywiście. Pamiętajcie jednak, aby potem użyć do oczyszczenia żelu do mycia twarzy lub własnego, cudownego mydła.
Przepis jest bardzo prosty-podaje składniki, których użyłam, bo miałam, możecie oczywiście wymienić masło na inne:
50% masła mango
40% oleju z krokosza
10% glukozydu kaprylowo kaprynowego
Wszystko podgrzać do rozpuszczenia masła, a następnie zmieszać. Ja miksowałam kilkukrotnie do ostygnięcia, wkładając do lodówki w międzyczasie, tak jak w przypadku maseł do ciała, bo szukałam konsystencji idealnej.
Możecie robić jak ja, a możecie jak sobie chcecie.
Twarz przy użyciu tego masełka myjemy letnią wodą, nie zimną.
Eksperymentujcie do woli.
Ten post jest przy okazji zapowiedzią nowych warsztatów on-line w temacie pielęgnacji koreańskiej. Będą to duże warsztaty, na których zrobimy ponad 10 kosmetyków, począwszy od olejku myjącego, przez emulsję nawilżające, maseczki, skończywszy na kremie z filtrem. Jeszcze zastanawiam się czy robić te warsztaty jednodniowe, gdzie wieczorem padniecie, czy też rozbić na dwa dni 🙂
Do zobaczenia!
Do włosów kręconych się nada.
Używając kostki myjącej do włosów od dłuższego czasu zauważyłam ,że moje włosy już nie reagują tak pozytywnie jak na początku, zatem zaczęłam próbować różnego rodzaju modyfikacje. Począwszy od kostki bez oblepiaczy (polecam, raz na jakiś czas do oczyszczenia włosów czy przed hennowaniem sprawdza się dobrze) po kostki bez ziół (tak, tak też pojawi się przepis), oraz szampony z odżywką, przeszłam oczywiście przez rozpuszczanie kostki gdzie jest ogromne pole do kreatywności w zakresie dodatków, aż zrobiłam szampon z odżywką w kremie.
To jest ten moment kiedy jestem w nim bardzo zakochana – delikatność i możliwości wzbogacenia składu dużo większe niż przy kostkach, delikatność też dużo większa, nie ma tej twardości kostki, idealna kremowa piana, powiem jest tak jakby luksusowo. Przepis, który podam idealnie sprawdzi się przy włosach kręconych, suchych, plączących się. Przy moich mocno zniszczonych włosach zawsze i tak używam odżywki na połowę długości (od ucha w dół), ale wiem, że u wielu osób nie ma takiej potrzeby.
Głównym składnikiem , które powinny znaleźć się w takim szamponie definiując funkcję kosmetyku są środki powierzchniowo czynne- tak na marginesie w tym pojęciu zawiera się duża grupa składników (chociażby emulgatory, solubilizatory, detergenty czy dyspergatory), które w kosmetykach mogą pełnić różne funkcje. My do szamponu potrzebujemy surfaktantów, aby wykonać produkt, który będzie się pienił i delikatnie oczyszczał. Przy tworzeniu produktów myjących pamiętajcie aby tworzyć mieszaniny środków powierzchniowo czynnych aby łagodzić ich działanie, obniżać stężenia pojedynczych surfaktantów, zwiększać zakres doznań sensorycznych, a także uzyskać dobrą i stabilną pianę ( nie oszukujmy się, jakkolwiek bardzo wiemy, że piana do mycia niepotrzebna, tak samo bardzo większość z nas ją uwielbia). W naszym szamponie użyjemy:
SCI (Sodium Cocoyl Isethionate)- znacie go już z szamponów w kostkach, środek amfoteryczny, bardzo łagodny, aczkolwiek bezmyślne czasem wciskanie go w szampony w dużych stężeniach powodować może podrażnienia. Dlatego obniżymy jego stężenie poprzez dodanie:
Glukozyd decylowy (Decyl Glucoside)- niejonowy środek powierzchniowo czynny, piana bogata i stabilna, używając większych ilości lub samodzielnie ( np. w płynach do higieny intymnej) zwróćmy szczególną uwagę na pH końcowego produktu.
BTMS (Behentrimonium Methosulfate)– emulgator kationowy ( kationowe to te o ładunku dodatnim, mają niewielkie predyspozycje pianotwórcze i czyszczące, ale często występują w kosmetykach do włosów ze względu na właściwości kondycjonujące i antystatyczne). Znacie ten składnik z odżywek w kostkach, możecie też przygotować odżywkę kremową, balsam do włosów czy nawet odżywkę bez spłukiwania.
Alkohol cetylowy (Cetyl alcohol) – to również niejonowy środek powierzchniowo czynny, będzie nam pełnił funkcję emolientu (stworzy na powierzchni włosa warstwę okluzyjną zapobiegającą nadmiernej utracie wilgoci) i pomoże utrzymać właściwą konsystencję szamponu.
W przepisie użyłam również olejów dobrych dla moich włosów –powinny służyć osobom o włosach kręconych, splątanych, suchych. W szamponie pełnią również funkcję łagodzącą działanie detergentów.
Olej krokoszowy–absolutnie dobrze działa na moje włosy, co sprawdziłam wielokrotnie w różnych produktach
Trójgliceryd kaprylowo kaprynowy- emolient, często nazywany naturalnym silikonem, nie obciąża jakoś specjalnie włosów, a działa okluzyjnie.
Humektanty, również z istotną funkcją w szamponie- używam w przepisach aloesu, D-panthenolu, sorbitolu, miodu i glicerytu (tu użyjemy tylko glicerytu nagietkowego- nie polecam nadużywać przy włosach suchych kręconych większe ilości mogą sprawić przykrość). Jako podstawy fazy wodnej użyłam mocnego naparu z kwiatów nagietka i lipy (śluzy, kwas salicylowy, flawonoidy – miękkość i połysk, nawilżenie, regeneracja, wzmocnienie) podobnież ekstrakty z nagietka uwydatniają rudy kolor włosów.
Betaina- to bardzo istotny składnik tego, i każdego z moich szamponów. Betaina w stężeniu powyżej 3,5% łagodzi działanie detergentów. Jest to aminokwas (pozyskiwany z buraka) o silnym działaniu nawilżającym. Łagodzi podrażnienia, wygładza włosy, zapobiega przesuszeniu włosów, skutecznie je nawilżając. Dodatkowo betaina pomaga stworzenie objętościowej i stabilnej piany. Nie mylić z betainą kokoamidopropylową- jest to zupełnie inny produkt.
Hydrolizowana keratyna- w szamponie bardziej w funkcji ochronnej niż naprawczej ( ze względu krótki czas kontaktu- nie przetrzymujemy szamponu na głowie, nawet jeśli odczuwacie głęboką przyjemność z jego stosowania).
Olejki eteryczne dla zapachu – ja użyłam pomarańczę i odrobinę sandałowca (odrobinę, bo on drogo bardzo stoi, ale uważam, że warto dla siebie)
Glukonolakton- dla obniżenia pH, ale też właściwości chelatujące jony metali- co może mieć znaczenie dla osób mających twardą wodę ( ja jestem wiejskim szczęśliwcem z miękką wodą J )
Skrobia- wygładza, oczyszcza, odświeża, unosi włosy u nasady, sprawi też, że włosy będą bardziej sypkie. Nie robię już sobie szamponów bez skrobi.
Konserwant oczywiście- w przepisie użyłam DHA BA
Tak szczerze mówiąc to mocno okroiłam ten przepis, żeby nie dobijać Was ilością składników. Dodatkowo używam jeszcze kilku surfaktantów, olejów, humektantów, protein, aminokwasów, ziół i środków zagęszczających czy regulujących konsystencję
Glukozyd kaprylowo- kaprynowy, kokosowy
Dodatkowe oleje i emulgatory kationowe
Humektanty: aloes, miód, D-Panthenol, sorbitol,
Proteiny i aminokwasy: jedwab, pszenica, owies, elastyna, walina, arginina, alanina itd.
Zioła poczytaj o ziołach do włosów
I jeszcze kilka rzeczy- oczywiście nie wszystko naraz lecz przemyślane i wyważone.
Czas na przepis, bo przecież nikt tu nie przyszedł poczytać o składnikach 🙂
Jest to przepis już gotowy, dla zainteresowanych tematem jak stworzyć swoją recepturę, jak dopasować składniki, co można pominąć, co warto jeszcze dodać i w jakiej ilości, jak dostosować pH i jak bawić się mieszaniem surfaktantów zapraszam na warsztaty.
Pierwsza zlewka:
BTMS 4%
Alkohol cetylowy 6%
Trójgliceryd kaprylowo-kaprynowy 5%
SCI 22%
Glukozyd decylowy 5%
Druga zlewka:
Napar nagietek/lipa 28%
Gliceryt nagietkowy 4%
Keratyna hydrolizowana 3%
Betaina 5%
Kwasek cytrynowy 1%
Konserwant 0,7%
Olej z czarnej porzeczki 7%
Olejki eteryczne (u mnie pomarańcza i sandałowiec) 1%
W przygotowaniu
Skrobia 6,3 %
Pamiętajcie o pH, przy tym szamponie powinno wahać się w granicach 4,5-5,0, ze względu na to, że szampon przygotowujemy dla włosów suchych, zniszczonych, poplątanych i pokręconych. I dla kołtunów 🙂
Sposób wykonania.
Zlewkę pierwszą wsadzamy do kąpieli wodnej i grzejemy do całkowitego rozpuszczenia wszystkich składników, blendujemy, żeby to wszystko się zmieszało i lekko ostygło (ale nie za bardzo, bo się zestalać zacznie).
Blendując dodajemy ostrożnie zawartość drugiej zlewki. Ostrożnie, żeby nie napowietrzać i nie spienić niepotrzebnie, to ma wyjść gęsty krem, a nie pianka.
Jak już wszystko połączymy, delikatnie dosypujemy skrobię (pamiętajcie, żeby to było w momencie gdy jeszcze masa jest płynna) i blendujemy.
Jeszcze chwilę ta masa będzie płynna, to jest moment żeby przelać to do słoika, bo za chwilę zrobi się twarde i nie będzie już wyglądało tak ładnie przy przekładaniu łyżką.
Powodzenia 🙂
Ps. Nie dodałam inuliny, owszem. Dlaczego? Ponieważ inulina, mimo iż jest świetnym składnikiem, ma potencjał prostujący włosy, a ja chcę kręcone.
Ps. Miłego dnia, wieczoru, nocy 🙂
Szampony w kostce nadal cieszą się niezwykłą popularnością. Niejednokrotnie czytam pytania jakich ziół użyć, czy można zamienić, jak je połączyć, żeby wszystko się zgrało.
Otóż jakiś czas temu, na potrzeby warsztatowe, stworzyłyśmy z Anią Pietruszą z Pracowni Dzikich Kosmetyków zestawienie ziół ajurwedyjskich wraz z ich polskimi zamiennikami. Korzystając z tabeli, zamiast kupować drogie i modne zioła, będziecie mogli wykorzystać to co macie wokół siebie.
Zioła z listy można wykorzystać w formie proszku, naparu, hydrolatu, glicerytu, ekstraktu alkoholowego, octu czy ekstraktu w kwasie mlekowym. Niech ogranicza Was tylko wyobraźnia i zdrowy rozsądek.
Kolejne przykładowe przepisy na szampony, które trzymam gotowe od roku i nie mam czasu zamieścić , powinny pojawić się lada chwila.
Przepis bazowy:
Zmieszaj sól (kłodawską, himalajską, morską-dowolnie) i drobno zmielony cukier w proporcjach 1:1, zalej roztopionym olejem kokosowym, jakimkolwiek olejem dobrym dla Twojej skóry lub mieszanką olejową aż do uzyskania pożądanej konsystencji peelingu. Dodaj olejki eteryczne. Powciskaj do słoików. Gotowe.
W mojej dzisiejszej wersji: sól himalajska, olej sezamowy, olejki : drzewko różane, pomarańcza i mięta.
Jak ulepszyć taki przepis?
Do jednej części dodałam suszone płatki róży i olejek z drzewka różanego. Pięknie pachnie i cieszy oko. Nawiasem mówiąc znalazlam dziś w ogrodzie piękną kwitnącą różę. Tak, tak
W drugim słoiku jest część pomarańczowa z olejem rokitnikowym, część zielona o zapachu miętowym z olejem laurowym oraz różowa gdzie oba zapachy zmieszałam.
Czym możemy barwic peelingi? Możliwości szeroki wachlarz : przyprawy, oleje, glinki, soki owocowe.
Co możemy dodać do peelingu? Tu jak zwykle ogranicza nas tylko wyobrażnia: mielone nasiona, zioła, suszone i zmielone owoce, orzechy, wytłoki olejowe, płatki owsiane, kawa – można poszaleć.
Ja dodaję również odrobinę glukozydu decylowego lub mydła potasowego co nadaje peelingowi dodatkową gładkość i właściwości myjące.
Ładne one, prawda? Taki peeling możesz podarować komuś pod choinkę. To świetny pomysł : tanio, zdrowo, ładnie i nie generuje dodatkowych śmieci.
Tak już jest, że u mnie w domu chleba może zabraknąć, ale mydła nigdy W związku z tym próbowałam moje włosy myć mydłami. Różnymi, mniej więcej co dwa miesiące próbowałam nowy przepis. Nie tylko swoje własne, spróbowałam przepisy od wszystkich świętych. Niestety, efekt był taki, że miałam coraz większe siano, włosy bardziej plastikowe, nie do rozczesania, zaczynało to tracić sens. I straciło w sumie Zaczęłam szukać alternatyw i robiłam szampony z orzechów piorących , z ziół saponinowych, przeróżne- korzystając ze sprawdzonych przepisów moich ziołowych ziomków. I było w miarę dobrze, ale wciąż nie tak jak chciałam. Piany mi brakowało, wydajność mnie nie zadowalała, a szklane butelki ( bo przecież nie plastikowe) nagminnie wypadały mi z rąk pod prysznicem raniąc stopy i serce ( bo to ładne butelki były). Zatem w końcu zwróciłam się ku szamponom w kostkach ( nie mydłom, których wypróbowałam setkę jakoś). Muszę przyznać – pełen zachwyt
Do kostek szamponowych używam SCI ( Sodium Cocoyl Isethonate) – łagodnego środka powierzchniowo czynnego, który jest produkowany z oleju kokosowego, przyjazny dla środowiska i biodegradowalny. Jest także łagodny dla skóry i włosów i nadaje produktom gęstą pianę ( a piana to coś co lubię pod prysznicem najbardziej).
Dlaczego warto zrobić i używać własną kostkę szamponową?
Po pierwsze wydajna – przy obecnym przepisie, który stosuję , kostka 70 g powinna wystarczyć na 30-40 myć, przy długich włosach wiadomo krócej. Tak jak przy, znanej nam już, odżywce w kostce nie ma obawy, że zużyjemy za dużo czy porozlewamy.
Po drugie i ważne: brak opakowania – nie ma niepotrzebnych butelek, słoiczków, choćby i szklanych. Nie ma strachu, że z rąk wyleci, zajmuje mniej miejsca, nie zaśmieca dodatkowo środowiska.
Po trzecie wkładamy do szamponu to co chcemy, bez zbędnej wody, która nam zwiększa ilość produktu bez wpływu na wydajność. Sami wybieramy co dla naszych włosów jest dobre. Robisz swój szampon, eksperymentujesz, dopasowujesz do własnych potrzeb i preferencji, czy to nie jest cudowne?
Po czwarte możemy dowolnie pokolorować, dodać ulubiony olejek eteryczny czy uformować kostkę w taki kształt jaki nam odpowiada.
Po piąte- mega prosty w użyciu: zwyczajnie potrzyj mokre włosy aż do wytworzenia się piany, umyj i spłucz. Ja dodaję proszki z ziół, glinki, napary ziołowe, oleje zimnotłoczone, wyciągi z ziół, humektanty i inne cuda- to są nowe nieograniczone możliwości
I tak dla przykładu zrobiłam dzisiaj dwa rodzaje kostek- zobaczcie ile można włożyć do środka, i to wcale nie po 0,0001 % całości
1. Do włosów słabych, wypadających i z tendencją do łupieżu – w składzie jest również glukozyd decylowy, bardzo łagodny detergent, wprowadzenie go tutaj miało na celu stworzyć szampon jeszcze bardziej łagodny.
Mamy tu masło kakaowe i masło kombo ( niestety może przyciemniać blond włosy) pomagające przy łupieżu, łojotoku czy wypadaniu włosów.
Olej krokoszowy i gorczycowy doskonały duet do zadań specjalnych. Dzięki nim włosy staną się mocniejsze i grubsze, świetnie sprawdza się również przy problemach z łupieżem.
Czerwona glinka wzmocni cebulki i wyreguluje pracę gruczołów łojowych. Zapobiegnie też wypadaniu włosów i przyśpieszy ich wzrost
Proszek shikakai oczyści włosy i skórę z zanieczyszczeń i łoju, wspomoże działanie przeciwłupieżowe i podkreśli skręt.
Proszek Brahmi wzmacnia cebulki, zapobiega łupieżowi i łysieniu
Proszek z kozieradki śmierdzi i stymuluje wzrost włosów
Ekstrakt z wierzbówki kiprzycy hamuje łysienie androgenne i jest śwetny dla skóry głowy.
Olejki eteryczne:paczula, kolendra i lawenda- zintegrowana moc na wzmocnienie włosów, niestety nie zabiły zapachu kozieradki.
Druga kostka dużo spokojniejszy skład (chyba zmęczenie) będzie dobra dla każdego rodzaju włosów. W składzie znane proszki dobre dla włosów: shikakai i pokrzywa, ekstrakt z hibiskusa, glinka czerwona, aloes, masło kakaowe i olej kokosowy. Przy włosach normalnych odżywka raczej będzie zbędna.
Zapach też nie urzeka, kuchnia wygląda mi na taką do wymiany, ale działaniem jestem zachwycona. Zatem zróbcie i Wy sami
To wszystko pisałam jakiś czas temu, teraz nabyłam więcej doświadczenia, mam też kilka przemyśleń, zatem wpis przeredagowałam. Obecnie przy robieniu szamponów wyznaję też zdrowy ninimalizm. W sumie szampon ma myć, a przy szybkim myciu i spłukaniu te wszystkie dobra nie maja za bardzo szansy na zrobienie cudów 🙂 Powodzenia
Myślicie, że zrobienie szamponu w kostce to magia i niemożliwym jest zrobienie go w domu? Otóż pokażę Wam, że nie jest to prawdą. Szampon robi się prosto, przypomina trochę robienie ciasta. O szamponach w kostce i ich składnikach pisałam tutaj
Przepis przygotowałam bardzo prosty, ale i tak będzie on o niebo lepszy niż drogeryjne, reklamowane opakowania pełne SLS.
Przygotuj w misce:
38 g SCI (Sodium Cocoyl Isethionate)
15 g wody lub ulubionego hydrolatu
10g olejów (oleju kokosowego, masła kakaowego, masła shea lub jakiegokolwiek oleju dobrego dla Twoich włosów- ja preferuję mieszankę masła shea, oleju z krokosza i oleju z nasion czarnej porzeczki)
Podgrzewaj cierpliwie w kąpieli wodnej. SCI w wyższych temperaturach robi się miękkie i wtedy dopiero można z tych produktów zrobić kleistą maź. Ja mam makaroniki SCI i to idzie dość sprawnie, ale dużo szybciej będzie gdy SCI będzie zmielone. Mielenie nie jest konieczne, ale ja wolę w ten sposób.
Pamiętaj: pył z SCI jest drażniący- używaj maski, okularów i rękawic, oddaj komuś dzieci, wentyluj pomieszczenie. Przy makaroniku tak nie pyli, ale zmielony bardzo.
Ważne: jeśli używać będziesz olejów zimnotłoczonych to nie podgrzewaj ich w tej misce, o której piszę powyżej, lecz dodaj je później ze składnikami, o których piszę poniżej.
Następnie odmierz do czegoś :
16 g glinki jaką w domu posiadasz
20g shikakai, henny, amli, a najlepiej polskich, własnoręcznie zebranych ziół- wysuszonych i zmielonych na pył
Tu uwaga: jeśli masz w domu tylko hennę, czy tylko amlę lub jedynie pokrzywę to użyj 20 g tego co masz- pamiętaj, to Twój pierwszy szampon, chcesz się nauczyć go robić i sprawdzić czy Ci pasuje, nie musisz wydawać miliona kruzeiros w złocie na produkty natychmiast. Jeśli nie masz żadnych proszków ziołowych to zmiel płatki owsiane, odtłuszczone siemię lniane, słonecznik, obudź w sobie kreatywność. Albo zmielone orzechy i wtedy nie dodawaj olejów? Moja pomysłowość mnie zaskakuje, doprawdy.
Do innego pojemniczka odmierz:
1g olejków eterycznych lub ulubionego zapachu kosmetycznego
Idź do kuchenki i zobacz czy tam się już wszystko zmieszało, powinno wyglądać trochę jak kleik. Zdejmij z ognia i dodawaj częściami proszki. Mieszaj, na początku pewnie spróbujesz łyżką, ale potem i tak kończy się na ugniataniu rękoma. Jak już będzie chłodniejsze dodaj olejki eteryczne (i ewentualnie zimnotłoczone oleje). Ugniataj cierpliwie. Gdy uznasz, że wszystko jest doskonale zmieszane upchnij kolanem w foremce. Za chwilę łatwo da się wyjąć, ale jeśli Ci się spieszy to wsadź do lodówki na parę minut. Po wyjęciu zostaw na powietrzu na dwa dni, żeby stwardniało.
Tadam! Twój pierwszy szampon w kostce jest gotowy, gratuluję <3
Możesz używać wcześniej, ale miękka kostka może się szybciej zużywać. Tak przygotowany szampon wystarczy Ci na miesiąc lub dwa w zależności od długości włosów i częstotliwości mycia.
Polecam pomyśleć o konserwacji, szczególnie jeśli robicie większą ilość na zaś. One jednak przebywają w wilgotnej atmosferze, a nie robimy przecież super produktu dla bakterii i grzybów.
Nadal zrobienie szamponu w kostce wydaje Ci się magią? Zapraszamy na warsztaty z szamponów i odżywek w kostkach- w listopadzie Jastrzębie Zdrój i Poznań.
Takie instrukcje na grupie Mieszadło. Chcesz robić kremy, ale myślisz, że to kosmos i wyższe wtajemniczenie? Zapraszam do grupy na fb 😉
Mam straszny niedobór czasu, ale udało mi się zrobić obiecany rysunek 🙂 Na razie wstępny z opisem.
Opis:
1. Bierzemy garnek z wodą i stawiamy to na palnik.
2. Do miseczki, zlewki, odpornego na ciepło kubka czy co tam macie wsypujemy:
2g Olivem1000
0,5 g alkoholu cetylowego
12,5g oleju migdałowego
37,5 naparu zimowego (ziolowego ofkors, walnęłam się xD) , wody destylowanej lub hydrolatu
Można to wszystko pomnożyć razy dwa i będzie łatwiej, ale wtedy wyjdzie więcej emusji.
3. Wsadzamy tę miseczkę,zlewkę czy kubek do garnka z wodą i podgrzewamy aż do rozpuszczenia składników (jak lekko zakręcicie zlewką to będzie widać, że jest taka ciapa na górze z tego wszystkiego)
4. Wyjmujemy i zaczynamy intensywnie mieszać , albo łyżeczką, albo spieniaczem do kawy (po zdjęciu sprężynki- tak, da się). Mieszamy aż będzie chłodne. Można sobie pomóc wstawiajac do garnka z zimną wodą. Mieszania staramy się nie przerywać.
5. Gotowe
I tym sposobem otrzymaliśmy najprostszy krem. Jak to opanujecie to wszystko stoi przed Wami otworem i możecie zacząć tworzyć własne receptury, oczywiście pomożemy Wam w tym. Może kolejnymi rysunkami 😀
Ps. Jeśli rysunek i opis jest niewystarczający to możemy się umówić na wspólne mieszanie, zdjęcia lub film. Ale mam nadzieję, że zachęciłam Was do pierwszego mieszania 😀
To jak? Kto próbuje?