Galeria mydeł

Mydło lawendowe

Lawendowe to w zasadzie powtórka. Niejednokrotnie już robione, bo zwyczajnie je lubię. W środku macerat z lawendy na oliwie, napar z lawendy, olejek eteryczny lawendowy i lawendą sypane. Na bogato. Przepis to klasyczne 25% gdzie smalec zastępuję olejem palmowym lub masłem shea. Dodaję ku twardości i pielęgnacji mleczan sodu. Ten skład uważam za jeden z lepszych, mydło jest delikatne, kremowe, dobrze pielęgnuje i świetnie się pieni. Do tego nie rozciapuje się w mydelniczce i jest bardzo wydajne. Same zalety.
Z kolei z resztek zrobiłam mydło confetti. Sympatyczne takie. I pachnie cytruskami.
Kolejne to miód i wosk pszczeli. Pierwszy raz aż tyle, bo 12% wosku. Poprzednie z 8% woskiem spisywało się tak świetnie, że oprzeć się nie mogłam przed zwiększeniem ilości.
W lawendowym jedynie te fiolety mnie drażnią, bo nie jest to mój kolor. Być może są nawet przyczyny niechęci.
Nawiązując do fioletu to zdarzyła mi się,gdy pracowałam w korporacji, a był to bank, taka nieco zabawna sytuacja. Pracowałam jako kasjer wtedy na sali, natomiast nasza kierowniczka siedziała w takim akwarium obok. Pomieszczenie całe oszklone, nawet plakatów nie było, bo nas obserwowała. Po to aby dawać nam informację zwrotną. Zwykle negatywną. Pewnego dnia zawołała mnie do siebie, bo dzwonił dyrektor, Zygmunt miał na imię, czegoś chciał ode mnie. Jako, że on często głupoty gadał, coś tam powiedział i ja się roześmiałam. Kierowniczka mówiła potem, że jej zdaniem nie był to śmiech, i że w zasadzie zarżałam. Niby na tyle głośno, ze zamknęła drzwi od akwarium, bo sala pełna była klientów. Zamykania nie odnotowałam, stałam tyłem. Porżeliśmy chwilę z Zygmuntem, po czym poprosił mnie abym coś mu sprawdziła co miałam na sali, więc odłożyłam słuchawkę i energicznie wybiegłam. Dokładniej, chciałam wybiec, bo zatrzymałam się na tych przeszklonych drzwiach i po nich spłynęłam w dół. Huk był okropny, ja dowiedziałam się, że nie umiem przenikać przez pancerne szkło, a odcisk mojej twarzy ozdobił drzwi akwarium. To co miałam na twarzy raczej trudno ująć w kategorii ozdoby. Nie wiem czy to zdarzenie miało wpływ na moją niechęć do fioletu, ale tak sobie skojarzyłam.

   

Ewa z Chwaściarni

Mieszam i wzruszam się :)

Hej! To też Ci się spodoba:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *