Menu Zamknij

Geranium

Pada – i dobrze, niech leje… bo temat domowo-balkonowy. Kto jeszcze nie miał do czynienia z „anginkami” łapa w górę, a kto miał i nie wiedział że „anginek” jest więcej niż jedna babcina, lub ta z zajumanej szczepki ( ponoć lepiej rosną ). Pod anginkowym hasłem głównie skrywają się odmiany pelargonii pachnącej (Pelargonium graveolens), jest też pelargonia dębolistna (Pelargonium quercifolium) pelargonia kamforowa (Pelargonium betulinum) i jeszcze kilka pozycji w półświatku zapachowych pelasiek. Geraniowe, cytrusowe, różane, żywiczne, kamforowe – ich masa znałazła swoje zastosowanie w podrabianiu olejków eterycznych, w zaciszu domowym wykorzystamy je w stanach zapalnych : ucha, gardła, jamy ustnej, skóry, żołądka – takie domowe panaceum. Chwalmy pelargonie i bodziszki z tej samej rodziny o podobnym działaniu – mi się chyba zawsze z babcią będą kojarzyć 💚
Krzyś

   

Chaber

Jak tam chabrobranie?
Będziemy coś kręcić, ale w weekend, bo teraz próbujemy nadążyć sami za sobą 😃 Na razie możecie zrobić likier z bławatków, to te niebieskie kwiaty z poligonu. Uwaga, podaję prosty przepis. Poradzicie, nawet jeśli nigdy wcześniej nic tego typu nie robiliście. Zalejcie w słoiku same płatki syropem ( zagotowana woda z cukrem, pół na pół), tak aby były przykryte. Dodajcie sok z cytryny i ulubioną przyprawę (kardamon, wanilię, imbir, cynamonu laskę, co lubicie). Zakręćcie słoik i odstawcie na kilka dni, tylko pamiętajcie wstrząsać. W tym czasie kwiaty powinny oddać z siebie co najlepsze, kolor będzie intensywnie różowy, wpadający w fiolet, zatem oddzielcie płyn od wsadu roślinnego(resztki mogą iść na ocet). W zależności ile Wam tego wyszło, dodajcie taką samą ilość spirytusu. Zmieszajcie, przelejcie do butelek, zamknijcie w szafie. Przyjadę 😎
Wersja szybsza, którą ja preferuję: odstawiamy na noc bez przypraw, na drugi dzień zagotowujemy, cedzimy, dodajemy spiryt i przyprawy, odstawiamy do szafy na parę miesięcy.
Ps. W celu wykonania likierów mamy już nastawione maki, akację czyli robinię, miętę, melisę, kwiat bzu czarnego i różę oczywiście. Czekamy na lawendę.
Likiery można popijać zupełnie samodzielnie, dodawać do herbaty lub polewać nimi lody. Albo budyń, byle nie mydlany 😉
I pamiętajcie w likierowym szaleństwie, żeby sprawdzić czy konkretny kwiat lub liść nadaje się do spożycia.
A, jeszcze jedno. Oczywiście, że cukier można zastąpić miodem.
Pozostańcie kreatywnie 😃
Będziemy jeszcze likierzyć w tym miesiącu, kolejne przepisy może będą dokładniejsze, bo część naszych nastawów będzie już gotowa. Jestem zachwycona tymi smakami, kolorami i pomysłami na zimowe wykorzystanie
/Ewa

Co z róży

Róża z podwórza. Nie do końca to prawda, ale się rymuje 🙂
Z róży dziś zrobiłam mnóstwo syropu- będzie do lodów, herbaty, a i do piwa może być niezły. Syrop różany robię od lat z przepisu Ziolowy Zakątek Klaudyna Hebda Blog, smakuje świetnie, więc się go trzymam. W garnku do jutra czeka kolejne kilka litrów.
Nastawiłam też gliceryt z przeznaczeniem kosmetycznym, ocet także, ale też pierwszy raz postanowiłam zrobić konfiturę truskawkową z płatkami róż. Skorzystałam z przepisu Trochę Inna Cukiernia na konfiturę truskawkową z kwiatami czarnego bzu (tą też wykonałam) wymieniając kwiat bzu na płatki róży. Obie wyszły wyśmienicie, polecam szczerze, gdyż róż różnorodność szerzy się w pobliżu (zdanie na dyktando :)).
Kosmetycznie płatki róż proponuję Wam zamknąć w glicerynie (60% gliceryny i 40 % wody, zalewamy kwiaty tak aby były przykryte. Zamykamy w słoiku, codziennie wstrząsamy i po dwóch tygodniach zlewamy). Nastawcie też koniecznie ocet z płatków róż. Obie te rzeczy wykorzystamy zimą do kosmetyków. Dlaczego? Ponieważ ekstrakty z udziałem królowej kwiatów odmładzają. Wystarczy? Mnie tak 😉
A co na szybko?
1.Wrzućcie płatki róż na tydzień lub dwa do domowego octu (może być jabłkowy, jest najbardziej popularny, a przez to łatwo dostępny). Przecedźcie i używajcie jako tonik do twarzy w proporcji 1 łyżeczka octu na 5 łyżek wody. Taki tonik w lodówce tydzień postoi, zatem nie róbcie na zapas.
2. Nie macie octu? Nie szkodzi, zanim zrobicie swój możecie przemywać skórę naparem z róż lub maceratem wodnym (takim jak z pietruszki, czyli wieczorem zalejcie płatki letnią wodą i rano gotowe–maksymalnie tydzień w lodówce wytrzyma, ale możecie też zamrozić w kostkach co daje Wam dodatkowy bonus w postaci masażu twarzy kostką różanego lodu)
Pozostańcie różnorodni 😃
Z różowym pozdrowieniem.
/Ewa
Ps. Nie zapomnijcie dorzucić płatków róży, kwiatu bzu czarnego, chabrów i robinii do swojej kwiatowej ratafii. Ja się pilnuję i słój się zapełnia.
 

Kremy do mycia twarzy

Kilka dni eksperymentów i ciągłego mycia zaowocowało czterema różnymi kremami do mycia twarzy.
Wczoraj testowałam zielony z oregano i spiruliną, spokojnie można umyć nie tylko twarz, ale i całą reszte 🙂
Każdy z nich robiłam z innych składników.
Jako bazy myjącej użyłam SCI (Sodium Cocoyl Isethionate–pamiętacie go z szamponów w kostce lub w gwiezdnym pulę) lub/oraz glukozydów.
Nie po kolei, ale przedstawiam paszczomyjki:
1. Różowy z głogiem, różą i kasztanowcrm oraz olejem makowym. Dla zarumienionych i wysuszonych.
2. Błękitny dla starej arystokracji z klitorią i dąbrówką rozłogową.
3. Żółciutki z rokitnikiem dla wysuszonych i wrażliwych staruszek.
4. Zielony z zieloną glinką, oregano, fiołkiem trójbarwnym i spiruliną dla pryszczatych.
Poniżej dwa szybkie przepisy, pozostałe pozostawię jeszcze w fazie eksperymentu 🙂
Pierwszy ten różowy:
60% hydrolatu z kwiatów głogu
10% SCI (można zamienić na dowolny glukozyd, który toleruje Twoja skóra, ale wtedy będzie to bardziej mleczko niż krem)
4% glicerytu różanego
3% glicerytu z kwiatów kasztanowca
3% ekstraktu z ananasa z bromelainą
4% jedwabiu owsianego (to było w ramach eksperymentu, możecie dodać dowolny inny proszek ziołowy dobry dla Was, czerwoną lub różową glinkę- te szczególnie polecane do cery naczynkowej)
Wszystkie proszki rozpuszczamy w hydrolacie(zostawiłam na kilka godzin SCI i samo się rozpuściło), potem miksujemy, dodajemy gliceryty, oleje i masła. Na koniec konserwant.
Miksujemy delikatnie, żeby nie wytworzyć zbyt wiele piany. Ja wytworzyłam, zatem pozostawiła w zlewce na noc i rano jakiś czas mieszałam łyżką, żeby usunąć większość bąbelków 🙂
Żółty
Hydrolat z rokitnika 46%
SCI 10%
Gliceryt z wąkrotki 10% (możesz zamienić na inny przecież, ja robię na 60% glicerynie)
Ekstrakt z ananasa 2%
Emulgator PSC 3 3% (pewnie możesz użyć innego, ale ten fajnie zagęszcza)
Olejek eteryczny z pomarańczy kilka kropli dla zapachu głównie dodałam)
Olej rokitnikowy 2%
W połowie hydrolatu rozpuszczamy SCI i ananasa, dodajemy gliceryt, konserwant i olej rokitnikowy (żeby nie brudzić zbyt wielu naczyń) .
Z reszty składników robimy krem czyli podgrzewany w jednej zlewce pozostałą część hydrolatu, w drugiej shea, monostearynian gluceroly, PSC3 i olej abisyński. Gdy wszystko będzie rozpuszczone wlewamy delikatnie tłuszcze do hydrolatu (temperatura ok. 70°C). Wkładamy do zimnej kąpieli wodnej, zanurzamy blender i miksujemy. Po około minucie porzucamy i wychodzimy. Wracamy gdy będzie chłodne, powinno mieć konsystencję mleczka. Wtedy dodajemy to rozpuszczone SCI ze zlewki, która czeka zapomniana. Mieszamy już tylko łyżką, żeby nie było bąbli. Zostawiamy, zgęstnie do rana.
Wiem, przepisy nie są specjalnie proste, ale to były eksperymenty. Teraz będę pracować nad ich uproszczeniem 🙂
A prawda jest taka, że jak zrobicie krem i dodacie do niego delikatny detergent to macie paszczomyjkę 😃 Starajcie się nie przekraczać 10%, bo może suszyć i ściągać peruki.
/Ewa

Perfumy

Nie mamy Chanel, nic stałego z Rossmana, ani Avonu. To nie, że nie lubimy czy coś…tworząc z Natury ciężko oprzeć się jej zapachom. Czasami wystarczy ulubiony olejek, mieszanka kilku z nich, a czasem jest to historia całego sezonu z miksem orientu.
W tworzeniu miksów zapachowych – perfum z Natury, uznajemy zasadę równowagi i wykorzystania przedmieszek z olejkami.
Kwiaty macerowane w alkoholu i glicerynie zachowują moc, którą wystarczy połączyć z ulubionym olejkiem, by cieszyć się zapachem unikatowym na skalę światową – Wasze autorskie dzieło.
Na fotce czary-mary czyli mariaż glicerytów z lawendy i czeremchy, krzyżownicy na etanolu (fiolet) i olejku z bergamotki (zieleń).
Krzyś

Co z głogu

Van Głóg.
Kwiat. Rozpisywać się nie będę o właściwościach, bo już dużo napisano i poczytać możecie chociażby tu: http://ziolowawyspa.pl/tag/kwiat-glogu/
Za to napiszę szybciutko, aby przypomnieć po co zbierać i co można z niego zrobić.
1. Do suszenia na herbatkę dla zdrowego serduszka (uzbierajcie i ususzcie odrobinę dla swoich mam, niedługo ich święto).
2. Na nalewkę też dla serduszka. Najprościej zalejcie kwiaty alkoholem (ja daję około 50%), odstawcie. Co jakiś czas wstrząśnijcie, po dwóch tygodniach przecedźcie i dolejcie wody z miodem. Nie dość, że to pyszne to i zdrowotne.
3. Gliceryt lub hydrolat do kosmetyków dla cery naczynkowej i wrażliwej, tutaj również napar świetnie sprawdzi się w roli toniku.
4. Jako, że głogu u nas dostatek to pozwoliłam sobie na eksperymentalną próbę utleniania kwiatów na herbatkę. W tej chwili się suszy, jutro spróbuję (więcej o herbatkach na grupie Herbaciany Ferment).
I na koniec turbo ekstra składnik do kosmetyków dla skóry dojrzałej, wrażliwej, z kruchymi naczynkami krwionośnymi-zróbcie gliceryt z kwiatów jarzębiny i głogu w jednym. Zapach nie powala, ale w działaniu sprawdzi się z pewnością.
Miłego!
Ps. Mój syn wczoraj pyta:
-Mamo, a o co chodzi z tymi talerzami ?
-Z jakimi talerzami?
-No co mówiłaś, że z tych kwiatów ekstrakt robisz na talerze czy na garnki.
Pamiętajcie, na naczynka 😃

Kwiat jarzębiny

Moi drodzy, spieszę donieść, że kwiat jarzębiny reguluje metabolizm czyli pomaga w odchudzaniu. I tu można, jak dla mnie, wywód zakończyć.
Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie wszyscy mieli wzmożony apetyt podczas narodowej kwarantanny i umiar zachowawszy, cieszą się ciałem nieociężałym. Dlatego słów kilka dodatkowych, ponieważ kwiat jarzębiny, który właśnie zaczyna rozkwitać i teraz jest najlepszy moment na jego zbiór, zawiera w sobie moc flawonoidów i terpenów oraz fitosteroli. Cóż to dla nas oznacza?
Zawiera między innymi kwas ursolowy. To ciekawy składnik, wykazuje działanie przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne, grzybobójcze i przeciwcukrzycowe. To nie wszystko – opóźnia starzenie, redukuje głębokość zmarszczek i wyraźnie wygładza skórę. Z kolei izokwercytyna działa przeciwskurczowo i obniża poziom cukru we krwi.
Kwiaty jarzębiny uszczelniają naczynia krwionośne, działają przeciwzapalnie, przeciwutleniająco, ale także moczopędnie. Stosowane są między innymi w zaburzeniach trawienia, miażdżycy, bolesnym miesiączkowaniu czy niedoborach witamin.
Kwiat zbieramy teraz gdy zaczyna kwitnienie. Suszymy w temperaturze niższej niż 30°C
Używamy do odchudzania 😃
No i do tych innych rzeczy, o których wyżej 😉
Do kosmetyków robimy gliceryt, nalewkę lub po prostu używamy naparów. Czyli normalnie – resztą herbaty zaparzonej w celu redukcji tkanki tłuszczowej przetrzyjcie buzię 😃 Wygładzi, odmłodzi, zredukuje pajączki, a i w rozjaśnieniu blizn pomoże.
Z ciekawostek, w czasach dawnych, jarząb uznawany był za drzewo magiczne, a jego gałązka powieszona nad łóżkiem młodzieży miała „nieskromne chęci uśmierzać” 😃
/Ewa/

Napitek z klitorii

Hej herbaciarze – zapewne znacie już słynny niebieski napitek z klitorii. A co jeśli mamy jeszcze lepszą alternatywę, dostępną dla każdego w Naturze i to za darmo ? Barwa klitorii, wspomaganie wątroby i przemiany materii, choroba wrzodowa czy nieżyty nie będą Wam tak straszne z Ajugą. Ajuga, czyli po naszemu Dąbrówka, posiada antocyjany (delfinidyna, cyjanidyny) w barwie indygo – im bardziej wyrazista barwa kwiatu, tym piękniejszy napitek czeka na dopieszczenie Waszych zmysłów, do naparu wrzućcie szczyty kwiatowe, może i jest lekko goryczkowata, jednak odrobina miodu sprawi że sięgnięcie po nią częściej.
Krzyś   

Ratafia kwiatowa

Jabłonka poleca się na pyszną herbatę. Ale nie tylko. Poleca się również na świetną ratafię kwiatową, którą to przypadkowo zrobiliśmy rok temu. Aktualnie mamy w niej już jabłonkę, fiołki i lilaka. Niedługo akacja, czarny bez, lipa i co w rękę wpadnie. Pamiętajcie tylko: zanim dorzucicie coś do ratafii kwiatowej, najpierw o tym poczytajcie aby nie zrobić sobie i innym krzywdy. Unikajcie konwalii, kokoryczki, kosaćca i na wszelki wypadek innych koko xD Różę dodajcie. I lawendę ❤