Menu Zamknij

Autor: Ewa z Chwaściarni

Mieszam i wzruszam się 🙂

Mydło do golenia

Proste jak drut mydło do goleni
W związku z pytaniami przedstawię dziś moja procedurę robienia mydła do golenia. Wszystko co robię- robię po swojemu, zatem kilka rzeczy będzie tu na tak zwane oko.
Ale do rzeczy. Mamy do zrobienia mydło do golenia np. goleni. Dlaczego to ma być damskie mydło? Ponieważ wcześniej wykonywane przeze mnie mydło było testowane przez moich mężczyzn na ich boskich twarzach i zarówno stary jak i przedstawiciel młodego pokolenia uznali, że po MOIM CUDOWNYM MYDLE piecze ich skóra. Nie uwierzyłam, pewnie ze złośliwości tak powiedzieli, ale nie zmieniło to faktu, że więcej testować nie chcą. Dziewczyny testują nadal chętnie i nie marudzą. Zatem brak testera=brak produktu;)
Przygotowujemy wszystko dokładnie jak do każdego mydła robionego na gorąco. Czyli: miska, blender, garnek, rękawice, waga, okulary, dwa kubeczki i dwa słoiczki na wodorotlenki.
Będziemy robić wg przepisu:
Kwas stearynowy 100g
Olej rycynowy 150g
Olej kokosowy 125 g
Woda 190g ( ale tu nastąpi zmiana)
NaOH 38g
KOH 42g
Przetłuszczenie ustawiłam 10% ponieważ nasze ciała na to zasługują.
Przygotujcie jeszcze jakąś glinkę, olejek eteryczny, glicerynę i wodę destylowaną. Ja przygotowałam sobie także mleczan sodu, ale nie dodałam go, bo zapomniałam.
Tłuszcze możecie sobie dobrać do tego mydła jakie Wam się zamarzą, ja wybrałam takie ponieważ olej kokosowy i olej rycynowy dają nam pianę, kwas stearynowy pianę tę stabilizuje ( znaczy bańki nie pękają i piana nie znika – oczywiście nie na stałe tylko przez jakiś czas), natomiast masło shea po prostu lubię, poza tym chciałam zrównoważyć twardym tłuszczem tak wysoką zawartość oleju rycynowego, który jak wiemy zmiękcza mydło. Masło shea przy tak dużym przetłuszczeniu, wg moich założeń, powinno dać maksymalną pielęgnację i brak podrażnień dla naszej skóry. Ja użyła nierafinowanego masła shea. Bo miałam;)
Rozpuszczamy oleje i kwas stearynowy w kąpieli wodnej- to normalna sprawa, nie tłumaczę. Ale odlejcie sobie odrobinę oleju do rozpuszczenia dodatków.
Odmierzamy do szklanych słoików wodę ( ja ilość 190g podzieliłam na oko na pół), ubieramy rękawice i okulary, a następnie do plastikowych kubeczków odmierzamy NaOH i KOH z przepisu. W jednym słoiczku z wodą rozpuszczamy KOH, w drugim zaś NaOH. Jest metoda, żeby wsypać najpierw KOH, rozpuścić, a następnie wsypać NaOH i rozpuścić. Ja tam chemikiem nie jestem, nie znam się, więc robię w osobnych- zajmuje to chwilę dłużej, ale czasu nie liczę- szczęśliwa jestem;)
I tak oto mamy miskę z olejami oraz dwa słoiki z roztworami wodorotlenków. Ja nie czekałam aż ostygną tylko wlałam do tłuszczy najpierw roztwór KOH, a następnie NaOH. Zrobił się twardy glut ( to normalne, po pierwsze kwas stearynowy zawsze mi robi taki psikus, poza tym wszystkie składniki były gorące). W tym momencie próbowałam blendować, ale nie jest łatwo więc dolałam na oko wody prosto z baniaka ( nie obawiajcie się, dolejcie tyle, żeby fajnie się blendowało- woda i tak wyparuje, a „mydło do goleni” i tak z założenia nie ma być twarde. Ja dodałam jeszcze nieco gliceryny ( jakąś łyżkę, może ciut więcej). Po zblendowaniu całości umieściłam miskę w kąpieli wodnej i grzałam w dość wysokiej temperaturze ( dla mnie to było ok 60-80 stopni). Trwało to ok godziny, co jakiś czas mieszałam łyżką. W międzyczasie w odłożonym oleju rozrobiłam ok 5g glinki ( glinka doda walorów pielęgnacyjnych oraz nada poślizg maszynce), dorzuciłam do tego ok 8 max 10g olejków eterycznych oraz odrobinę miki dla wzmocnienia efektu kolorystycznego. Całość wymieszałam i wlałam do naszego mydła. Zblendowałam, spróbowałam czy ph ok, zbadałam czy się pieni. PH około 8, piana jest więc rozlałam mydełko do słoiczków. Pozostawiłam je otwarte, mydło zastyga dość szybko.
Wypróbowałam je jeszcze tego samego wieczoru na swojej goleni (wyrobiłam pianę z pozostałości w misce) i efekt mnie zachwycił. Mimo to na pewno dokonam jeszcze kilku zmian, może spróbuję jednak zmieszać w jednym pojemniku oba wodorotlenki, może wtedy nie zrobi się glut ( nie bardzo w to wierzę). Na pewno dorzucę mleczan sodu, o którym zapomniałam, dodam też cukru, żeby zwiększyć pianę i pomyślę coś w kwestii foremek.

Mydło ubijane

                     
Mydło ubijane- jak to się robi.
Najpierw się naczytałam i nabrałam chęci. Uznałam, że tutaj potrzeba czasu więc wybrałam sobotę, a co się okazało później, wcale nie trwa to aż tak długo. Wystarczy wspomnieć, że w międzyczasie zrobiłam jedynie savon noir.
Wybrałam do tego cuda olej palmowy ( sprawa dyskusyjna, ale przepis każdy może zrobić swój), olej kokosowy, masło shea nierafinowane i oliwę pomace. Jako, że w domu mam ciepło, ubiłam olej palmowy, olej kokosowy i shea mikserem, nie roztapiając ich wcześniej. Ubijałam mikserem takim jak do bitej śmietany, takim samym też robię ciasto na naleśniki. Tłuszcze się połączyły i stworzyły bardzo gęstą masę, dokładnie jak bita śmietana. Dodałam oliwę pomace i zmiksowałam, nadal była to bita śmietana. Jednakże zauważyłam, że shea nie zmiksowało się całkowicie i w masie są grudki. Rozpuścilam zatem całość w kąpieli wodnej. I bardzo dobrze, bo zyskałam czas, podczas którego zrobiłam ług- zapomniałam wcześniej, a przecież on też powinien być zimny. Rozpuszczone tłuszcze zmiksowałam i wstawiłam do lodówki, po pół godzinie wyjęłam i zmisowałam. Wstawiłam do lodówki. Wyjęłam i zmiksowałam zbierając ze ścianek miski bardziej twardą masę. Zrobiła się bita śmietana, temperatura ok 20°-22°. W czasie gdy lodówka chłodziła przygotowałam barwniki, miski, olejki i foremki, no i oczywiście robiłam savon noir. Poszłam po ług i jeszcze musiałam go ostudzić. Poprzestałam na 22°. U mnie to temperatura pokojowa, a w zasadzie nawet już wtedy marznę😜
Wlałam ług do bitej śmietany i zaczęłam miksować, nawet jakoś specjalnie się nie przejmowałam czy powoli czy nie, i tak myślałam, że już nie wyjdzie. Miksowałam jakieś 3-4 minuty, co jakiś czas przerywałam żeby pomieszać po brzegach ręcznie, ponieważ w tym mydle problem jest taki, że budyń się nie zrobi. Cały czas jest bita śmietana, no może ciut rzadsza, szczególnie jak wleje się ług.
Gdy umówiłam się z sobą, że niby jest dokładnie zmieszane, podzieliłam masę na trzy części. Do jednej wrzuciłam kakao i olejek cynamonowy- na oko, bo chciałam uzyskać kolor, który mi wyszedł, dosypywałam aż byłam zadowolona. Zmiksowałam, bo trochę się rozrzedziło i od razu wlałam na spód formy. Drugą część zabarwiłam miką, też dosypywałam, bo kolor mnie nie zadowalał. Trzecią , białą dałam na wierzch i posypałam startym mydłem pierniczkowym. Uklepałam trochę łyżką , żeby wiorki nie fruwały. Owinęłam w futro i wyniosłam. Po 10 minutach przyniosłam, bo uznałam, że w tamtym pomieszczeniu będzie mu za zimno. Zamieszałam savon noir. Zajrzałam do bitej śmietany- była ciepła. Pomacałam i próbowałam odchylić foremkę chcąc zobaczyć jak wyszły kolory. Chyba to nie był dobry pomysł, bo trochę się oderwało i przywarło do foremki. Zawinęłam i pozostawiłam. Na 10 minut, bo potem postanowiłam pomacać i zajrzeć. I tak minęła sobota. Po ok. 4- 5 godzinach, gdy było jeszcze lekko ciepłe, wyjęłam i pokroiłam i to był dobry krok, ponieważ już zaczynało się kruszyć. W nocy zajrzałam do tych pokrojonych kostek tylko dwa razy.
Co jest tu ważnego do zapamiętania wg mnie:
Ług przygotowujemy wcześniej, żeby potem nie bawić się ze studzeniem.
Kokos i palmowy w temp pokojowej elegancko się ubijają- shea stopiłabym wcześniej, ubiłabym z tymi wyżej i wstawiła do lodówki. Unikniecie topienia całości.
Masę uznałam za gotową gdy mogłam ją odciągnąć od ścianki miski, nie że całą, ale takie wrażenie.
Masę, jeśli robimy warstwową, nie wylewam lecz nakładamy szpatułką, łyżką, czym tam rodzina pozwala.
Kroimy w miarę szybko, rano mydło już było twarde.
PH mierzyłam przed chwilą, o dziwo wyszło 9.
Mydło unosi się na wodzie i świetnie się pieni. O właściwościach pielęgnacyjnych porozmawiamy gdy nadejdzie jego czas😜

I najważniejsze: użyłam
25% olej kokosowy
25% oliwa pomace
Przetłuszczenie 5%
Wody pozostawiłam 38% i chyba dobrze zrobiłam.

Jak zrobić olejek do mycia twarzy.

Różne kolory uzyskałam miką i olejami.

Jak zrobić olejek i masełko do mycia twarzy?

Olejki do mycia twarzy są częścią dwuetapowego oczyszczania skóry, od lat znanego Koreankom, słynącym z nieskazitelnej cery. O tej metodzie są już całe elaboraty, zatem zachęcam do wyszukania i przeczytania kilku artykułów na ten temat.
W skrócie dwuetapowe oczyszczanie skóry polega wpierw na użyciu kosmetyku na bazie tłuszczu (w połączeniu z masażem), co pozwoli oczyścić nam dogłębnie pory, zgodnie z zasadą mówiąca, że tłuszcz rozpuszcza tłuszcz, a następnie użyciu kosmetyku na bazie wody (w praktyce najczęściej łagodny żel do mycia wystarczy).
Ja dziś zajmę się pierwszym etapem czyli olejkami myjącymi. Jest to produkt, który zawiera  tłuszcze (najczęściej olej roślinny lub ich mieszaninę ) oraz emulgator, który sprawia, że w kontakcie z wodą kosmetyk zamienia się w mleczko, przez co nie zostawia tłustej warstwy na skórze i doskonale spłukuje się wodą.
Po użyciu skóra jest świetnie oczyszczona i gładka. Kosmetykiem na bazie wody usuwamy, poza zanieczyszczeniami, ewentualne  pozostałości olejku myjącego, które niedomyte, mogłyby być przyczyną zapychania porów.
Jest to szczególnie ważne dla cer tłustych lub skłonnych do zaskórników i taką również i ja posiadam. Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam, że zmienię swoje nawyki pielęgnacyjne, które polegały zwykle na przemyciu twarzy płynem micelarnym, od wielkiego dzwonu ochlapaniu wodą i przetarciu tonikiem. Jakiś czas temu trafiłam serię artykułów o pielęgnacji azjatyckiej i postanowiłam wypróbować te metody oczyszczania i po tygodniu stosowania już wiedziałam, że moja skóra tego właśnie potrzebowała. Żadne maseczki, peelingi czy żele nie sprawiły wcześniej, że moje pory były mniej widoczne, a skóra wyraźnie gładsza i przyjemniejsza w dotyku.
Olejek, którego do tej pory używałam zawierał w sobie emulgator glyceryl cocoate i sprawdzał się całkiem dobrze. Składnik ten nie należy do zbyt drogich, zatem na początek polecam zakupić niewielka ilość i zrobić sobie olejek wg proporcji:
90% olejów
10% glyceryl cocoate
Mieszamy i gotowe. Pamiętajcie, że jest to olejek, który zmywamy, więc nie widzę potrzeby pakowania w ten produkt najdroższych olejów. Chodzi o tłuszcz, który zmyje nam z twarzy, mówiąc najprościej, tłuszcz.
Niestety, ja jestem osobą, która szybko się nudzi jednym produktem, więc, mając ostatnio odrobinę wolnego czasu, postanowiłam zrobić taki olejek na kilku różnych emulgatorach. Wypróbowałam większość tych typu W/O, które miałam w domu i muszę przyznać, że wiele z nich świetnie się sprawdziło.
Z tych kilkunastu eksperymentów wyszły mi całkiem fajne rzeczy, z których wybrałam kilka, nad którymi trochę jeszcze popracuję, a dziś podzielę się przepisem na masełko myjące z glukozydem kaprylowo kaprynowym.
Glukozyd kaprylowo kaprynowy to bardzo łagodny, niejonowy detergent, a zarazem emulgator. To sprawia, że nasze masełko doskonale się zmywa wodą, już po wymasowaniu nim twarzy oczywiście. Pamiętajcie jednak, aby potem użyć do oczyszczenia żelu do mycia twarzy lub własnego, cudownego mydła.
Przepis jest bardzo prosty-podaje składniki, których użyłam, bo miałam, możecie oczywiście wymienić masło na inne:
50% masła mango
40% oleju z krokosza
10% glukozydu kaprylowo kaprynowego
Wszystko podgrzać do rozpuszczenia masła, a następnie zmieszać. Ja miksowałam kilkukrotnie do ostygnięcia, wkładając do lodówki w międzyczasie, tak jak w przypadku maseł do ciała, bo szukałam konsystencji idealnej.
Możecie robić jak ja, a możecie jak sobie chcecie.
Twarz przy użyciu tego masełka myjemy letnią wodą, nie zimną.

Eksperymentujcie do woli.

Ten post jest przy okazji zapowiedzią nowych warsztatów on-line w temacie pielęgnacji koreańskiej. Będą to duże warsztaty, na których zrobimy ponad 10 kosmetyków, począwszy od olejku myjącego, przez emulsję nawilżające, maseczki, skończywszy na kremie z filtrem. Jeszcze zastanawiam się czy robić te warsztaty jednodniowe, gdzie wieczorem padniecie, czy też rozbić na dwa dni 🙂
Do zobaczenia!

 

Akcja Emulgacja. Weekend z kremami Bolesławiec.

  1. Serdecznie zapraszam na warsztaty kosmetyczne w moim domu. Od piątku do niedzieli będziemy poznawać tajniki tworzenia emulsji, ale nie tylko. Ukręcimy spore ilości kremów, balsamów, żeli- do rąk, twarzy i innych części ciała :), ale omówimy i zrobimy między innymi też serum wodne i olejowe. Będziecie mieli dostępne kilkadziesiąt różnych składników, kilkanaście emulgatorów i emolientów, zimnotłoczone oleje i świeże hydrolaty oraz mnóstwo ekstraktów roślinnych. Każdy produkt będziecie mogli wykonać pod potrzeby swojej skóry.
    Będziemy rozmawiać między innymi o :
    -rodzajach emulsji, rodzajach emulgatorów, koemulgatorów i ich wykorzystaniu
    -jaki emulgator będzie najlepszy dla Twoich założeń
    -tworzenie receptury kremu- od podstawowych do skomplikowanych
    -rodzajach olejów i ich wykorzystaniu w zależności od potrzeb (kwasy tłuszczowe)
    -rodzajach i typach skóry
    -substancjach aktywnych, humektantach, emolientach, kwasach itd
    -zagęszczaniu emulsji
    -promotorach przejścia przezskórnego
    -pH emulsji
    -jak ratować emulsję, która ewidentnie nie chce współpracować
    -jak i po co łączyć różne emulgatory
    -ważnym temacie konserwacji i przy tym BHP
    oraz o wielu innych rzeczach, które wiążą się z emulgacją.
    -ekstraktach ziołowych używanych w kremach: jak przygotować, jak używać.
    Poza tym będziemy kręcić, mieszać i mieszać 🙂  Będzie też czas na spacer, leniwe leżenie i rozmowy o wszystkim.
    Oczywiście wszystkie wykonane produkty zabieracie z sobą.
    Wstępny plan:
    Piątek – przyjazd, odpoczynek, rozmowy o kremach, przygotowanie merytoryczne, tworzenie receptur, krem na rozgrzewkę.
    Sobota- emulgacja, emulgacja, emulgacja, a potem spacer, leżakowanie i omówienie zrobionych kosmetykow
    Niedziela- trochę emulgacji, trochę rozmów, trochę leniuchowania
    Każdy z Was ukręci trzy różne kremy do twarzy, krem lub żel pod oczy, krem do rąk, krem do stóp, balsam do ciała, mleczko do ciała, serum wodne, serum olejowe, żel do pielęgnacji biustu, krem na cellulit.
    Koszt warsztatów wraz z noclegami i posiłkami  to 1500 zł.
    Miejsc:  sześć,
    Pokoje: dwusobowe
    Łazienka: wspólna
    Bez wielkich luksusów, w starym domu, tuż przy lesie, w pięknej okolicy, w której można się zakochać.

    Terminy:

    20-22 maja

    1-3 lipca

    29-31 lipca

    Zapisy tel. 883353558,

    mail ewa@chwasciarnia.pl

Szampon w kremie- jak zrobić pastelowy przedmiot pożądania

Do włosów kręconych się nada.

Używając kostki myjącej do włosów od dłuższego czasu zauważyłam ,że moje włosy już nie reagują tak pozytywnie jak na początku, zatem zaczęłam próbować różnego rodzaju modyfikacje. Począwszy od kostki bez oblepiaczy (polecam, raz na jakiś czas do oczyszczenia włosów czy przed hennowaniem sprawdza się dobrze) po kostki bez ziół (tak, tak też pojawi się przepis), oraz szampony z odżywką, przeszłam oczywiście przez rozpuszczanie kostki gdzie jest ogromne pole do kreatywności w zakresie dodatków, aż zrobiłam szampon z odżywką w kremie.

To jest ten moment kiedy jestem w nim bardzo zakochana – delikatność i możliwości wzbogacenia składu dużo większe niż przy kostkach, delikatność też dużo większa, nie ma tej twardości kostki, idealna kremowa piana, powiem jest tak jakby luksusowo. Przepis, który podam idealnie sprawdzi się przy włosach kręconych, suchych, plączących się. Przy moich mocno zniszczonych włosach zawsze i tak używam odżywki na połowę długości (od ucha w dół), ale wiem, że u wielu osób nie ma takiej potrzeby.

Głównym składnikiem , które powinny znaleźć się w takim szamponie definiując funkcję kosmetyku są środki powierzchniowo czynne- tak na marginesie w tym pojęciu zawiera się duża grupa składników (chociażby emulgatory, solubilizatory, detergenty czy dyspergatory), które w kosmetykach mogą pełnić różne funkcje. My do szamponu potrzebujemy surfaktantów, aby wykonać produkt, który będzie się pienił i delikatnie oczyszczał. Przy tworzeniu produktów myjących pamiętajcie aby tworzyć mieszaniny środków powierzchniowo czynnych aby łagodzić ich działanie, obniżać stężenia pojedynczych surfaktantów, zwiększać zakres doznań sensorycznych, a także uzyskać dobrą i stabilną pianę ( nie oszukujmy się, jakkolwiek bardzo wiemy, że piana do mycia niepotrzebna, tak samo bardzo większość z nas ją uwielbia). W naszym szamponie użyjemy:

SCI (Sodium Cocoyl Isethionate)- znacie go już z szamponów w kostkach, środek amfoteryczny, bardzo łagodny, aczkolwiek bezmyślne czasem wciskanie go w szampony w dużych stężeniach powodować może podrażnienia. Dlatego obniżymy jego stężenie poprzez dodanie:

Glukozyd decylowy (Decyl Glucoside)- niejonowy środek powierzchniowo czynny, piana bogata i stabilna, używając większych ilości lub samodzielnie ( np. w płynach do higieny intymnej) zwróćmy szczególną uwagę na pH końcowego produktu.

BTMS (Behentrimonium Methosulfate)– emulgator kationowy ( kationowe to te o ładunku dodatnim, mają niewielkie predyspozycje pianotwórcze i czyszczące, ale często występują w kosmetykach do włosów ze względu na właściwości kondycjonujące i antystatyczne).  Znacie ten składnik z odżywek w kostkach, możecie też przygotować odżywkę kremową, balsam do włosów czy nawet odżywkę bez spłukiwania.

Alkohol cetylowy (Cetyl alcohol) – to również niejonowy środek powierzchniowo czynny, będzie nam pełnił funkcję emolientu (stworzy na powierzchni włosa warstwę okluzyjną zapobiegającą nadmiernej utracie wilgoci) i pomoże utrzymać właściwą konsystencję szamponu.

W przepisie użyłam również olejów dobrych dla moich włosów –powinny służyć osobom o włosach kręconych, splątanych, suchych. W szamponie pełnią również funkcję łagodzącą działanie detergentów.

Olej krokoszowy–absolutnie dobrze działa na moje włosy, co sprawdziłam wielokrotnie w różnych produktach

Trójgliceryd kaprylowo kaprynowy- emolient, często nazywany naturalnym silikonem, nie obciąża jakoś specjalnie włosów, a działa okluzyjnie.

Humektanty, również z istotną funkcją w szamponie- używam w przepisach aloesu, D-panthenolu, sorbitolu, miodu i glicerytu (tu użyjemy tylko glicerytu nagietkowego- nie polecam nadużywać przy włosach suchych kręconych większe ilości mogą sprawić przykrość). Jako podstawy fazy wodnej użyłam mocnego naparu z kwiatów nagietka i lipy (śluzy, kwas salicylowy, flawonoidy – miękkość i połysk, nawilżenie, regeneracja, wzmocnienie) podobnież ekstrakty z nagietka uwydatniają rudy kolor włosów.

Betaina- to bardzo istotny składnik tego, i każdego z moich szamponów. Betaina w stężeniu powyżej 3,5% łagodzi działanie detergentów. Jest to aminokwas (pozyskiwany z buraka) o silnym działaniu nawilżającym. Łagodzi podrażnienia, wygładza włosy, zapobiega przesuszeniu włosów, skutecznie je nawilżając. Dodatkowo betaina pomaga stworzenie objętościowej i stabilnej piany. Nie mylić z betainą kokoamidopropylową- jest to zupełnie inny produkt.

Hydrolizowana keratyna- w szamponie bardziej w funkcji ochronnej niż naprawczej ( ze względu krótki czas kontaktu- nie przetrzymujemy szamponu na głowie, nawet jeśli odczuwacie głęboką przyjemność z jego stosowania).

Olejki eteryczne dla zapachu – ja użyłam pomarańczę i odrobinę sandałowca (odrobinę, bo on drogo bardzo stoi, ale uważam, że warto dla siebie)

Glukonolakton- dla obniżenia pH, ale też właściwości chelatujące jony metali- co może mieć znaczenie dla osób mających twardą wodę ( ja jestem wiejskim szczęśliwcem z miękką wodą J )

Skrobia- wygładza, oczyszcza, odświeża, unosi włosy u nasady, sprawi też, że włosy będą bardziej sypkie. Nie robię już sobie szamponów bez skrobi.

Konserwant oczywiście- w przepisie użyłam DHA BA

 

Tak szczerze mówiąc to mocno okroiłam ten przepis, żeby nie dobijać Was ilością składników. Dodatkowo używam jeszcze kilku surfaktantów, olejów, humektantów, protein, aminokwasów, ziół i środków zagęszczających czy regulujących konsystencję

Glukozyd kaprylowo- kaprynowy, kokosowy

Dodatkowe oleje i emulgatory kationowe

Humektanty: aloes, miód, D-Panthenol, sorbitol,

Proteiny i aminokwasy: jedwab, pszenica, owies, elastyna, walina, arginina, alanina itd.

Zioła poczytaj o ziołach do włosów

I jeszcze kilka rzeczy- oczywiście nie wszystko naraz lecz przemyślane i wyważone.

 

 

Czas na przepis, bo przecież nikt tu nie przyszedł poczytać o składnikach 🙂

Jest to przepis już gotowy, dla zainteresowanych tematem jak stworzyć swoją recepturę, jak dopasować składniki, co można pominąć, co warto jeszcze dodać i w jakiej ilości, jak dostosować pH i jak bawić się mieszaniem surfaktantów zapraszam na warsztaty.

 

Pierwsza zlewka:

BTMS 4%

Alkohol cetylowy 6%

Trójgliceryd kaprylowo-kaprynowy 5%

SCI 22%

Glukozyd decylowy 5%

Glukozyd kokosowy 2%

 

Druga zlewka:

Napar nagietek/lipa 28%

Gliceryt nagietkowy 4%

Keratyna hydrolizowana 3%

Betaina 5%

Kwasek cytrynowy 1%

Konserwant 0,7%

Olej z czarnej porzeczki 7%

Olejki eteryczne (u mnie pomarańcza i sandałowiec) 1%

 

W przygotowaniu

Skrobia 6,3 %

 

Pamiętajcie o pH, przy tym szamponie powinno wahać się w granicach 4,5-5,0, ze względu na to, że szampon przygotowujemy dla włosów suchych, zniszczonych, poplątanych i pokręconych. I dla kołtunów 🙂

Sposób wykonania.

Zlewkę pierwszą wsadzamy do kąpieli wodnej i grzejemy do całkowitego rozpuszczenia wszystkich składników, blendujemy, żeby to wszystko się zmieszało i lekko ostygło (ale nie za bardzo, bo się zestalać zacznie).

Blendując dodajemy ostrożnie zawartość drugiej zlewki. Ostrożnie, żeby nie napowietrzać i nie spienić niepotrzebnie, to ma wyjść gęsty krem, a nie pianka.

Jak już wszystko połączymy, delikatnie dosypujemy skrobię (pamiętajcie, żeby to było w momencie gdy jeszcze masa jest płynna) i blendujemy.

Jeszcze chwilę ta masa będzie płynna, to jest moment żeby przelać to do słoika, bo za chwilę zrobi się twarde i nie będzie już wyglądało tak ładnie przy przekładaniu łyżką.

Powodzenia 🙂

 

Ps. Nie dodałam inuliny, owszem. Dlaczego? Ponieważ inulina, mimo iż jest świetnym składnikiem, ma potencjał prostujący włosy, a ja chcę kręcone.

Ps. Miłego dnia, wieczoru, nocy 🙂

 

 

 

 

 

Trzy balsamy dla mamy


Lawenda, róża i czeremcha. Te trzy cudowne rośliny postanowiłam wykorzystać dziś  do zrobienia trzech balsamów do ciała. Lawendowy uspokoi podrażnioną skórę, różany otuli, nawilży i  odżywi, czeremchowy zaś (o pięknym zapachu migdałów, stąd nazwa migdałowy) rozjaśni i opóźni procesy jej starzenia.
Trzy balsamy, trzy różne emulgatory. Na potrzeby tego tekstu i dlatego, że mieszkam i piszę w Polsce i po polsku, będę używać ich nazw handlowych, które znalazłam w polskich sklepach. Jednakże wpisując w wyszukiwarkę skład każdego z tych emulgatorów (dla ułatwienia też je podam), powinniście znaleźć je także w innych krajach, w których żyjecie. 
Do lawendowego uzylam bazy Ekspert L
(Glyceryl Stearate Citrate & Sucrose Stearate & Polyglyceryl 4 Cocoate & Cetyl Alcohol & Sodium Ricinoleate), robię na niej wiele emulsji począwszy od lekkich mleczek przy 5% (hitem wśród moich koleżanek jest mleczna woda do rąk i ciała na tym emulgatorze) , po przyjemne, grube kremy przy 8-9%. Faza ciepła roztapiana w jednej zlewce.
Do balsamu różanego użyłam emulgatora Emulsun (Hydrogenated Sunflower Seed Oil Polyglyceryl-3 Esters (and) Hydrogenated Sunflower Seed Oil Glyceryl Esters (and) Cetearyl Alcohol (and) Sodium Stearoyl Lactylate), użyłam go po raz pierwszy i nie mam większych uwag, ale nie znając go na wszelki wypadek użyłam w połączeniu z alkoholem cetylowym. Obie fazy ciepłe roztopiłam w jednej zlewce i połączyłam bez kłopotu. Wyszedł gęsty, przyjemny krem. 
Trzeci balsam wykonałam na emulgatorze Xyliance (Cetearyl Wheat Straw Glycosides & Cetearyl Alcohol). Jakiś czas temu toczyłam długą z nim walkę i wciąż pozostawałam na pozycji przegranej. Jednak teraz najprostsze kremy robię tylko na Xyliance, bez udziwnień. I jest i piękna konsystencja, i stabilność jak trzeba. Do gęstego kremu użyłam 8% emulgatora (podobne konsystencję wychodzą gdy użyjemy 6% Xyliance i 2% alkoholu cetylowego). Po tej długiej wojnie z nim, mogę doradzić jedno: lepiej wyjdziecie na tym gdy fazę olejową rozpuścicie osobno od wodnej i połączycie je dopiero po rozpuszczeniu. Owszem, niektóre próby robienia w jednej zlewce były udane, ale wielokrotnie częściej takie nie były. Dlatego trzymam się dwóch zlewek w fazie ciepłej i teraz żadnych problemów już nie miewam. Xyliance ma jeszcze jedna zaletę – bardzo dobrze wychodzą kremy na połączeniu Xyliance z Olivemem1000 czy stearynianem sacharozy, ale nie o tym dzisiaj. Dziś w miarę proste przepisy na w miarę proste, a dobrze działające balsamy.
Balsam lawendowy
– napar lub hydrolat z lawendy 60,2%
– baza Ekspert L 9%
– masło kakaowe 5%
– olej migdałowy 15%
– żel aloesowy 4,5%.                                                  – gliceryt lawendowy  5% (jeśli nie masz, możesz zastąpić gliceryną lub sorbitolem lub po prostu dać o tyle więcej żelu aloesowego czy naparu z lawendy)
– konserwant DHA BA 0,8 % – jeśli używasz innego konserwantu przeczytaj zalecenia producenta i użyj ilości zgodnej z nimi.
– olejek eteryczny lawendowy kilka kropli wystarczy, ja dałam 0,5%
Do jednej zlewki wlej hydrolat lub napar lawendowy, dodaj masło kakaowe, olej migdałowy i emulgator. Rozpuść w kąpieli wodnej, a następnie intensywnie zmiksuj blenderem, spieniaczem do mleka(bez sprężynki) czy mikserem, w zależności od tego czego używasz. Miksuj do ostygnięcia (możesz się wspomóc wkładając zlewkę do naczynia z chłodną wodą), a następnie dodaj gliceryt, żel aloesowy, konserwant i olejek eteryczny. Ponownie zmiksuj lub zmieszaj widelcem aby wszystko dokładnie się połączyło. Gotowe. Dla podbicia koloru możesz dodać odrobinę fioletowej glinki czy barwnika, tylko po co 🙂
Przelej do słoiczka, on jeszcze zgęstnieje w ciągu kilku godzin. Potem daj mamie. Niech zużyje w ciągu trzech miesięcy.
 Balsam różany
– masło kakaowe 9%
– Emulsun 7,5 %
– alkohol cetylowy 1,8%
– wosk różany 1,9%
– olej że słodkich migdałów 7%
– olej z pestek róży 9%
– witamina E 1%
– ekstrakt etanolowy z płatków róży 5%
– napar lub hydrolat różany  40%
– gliceryt z płatków róży 8%
– D panthenol 2%
– żel aloesowy 7% 
– konserwant – ja użyłam alkoholu fenyloetylowego aby podbić zapach róży, ale jeśli używasz innego zwróć uwagę na zalecenia producenta. Ja użyłam 0,8%
Postępuj jak przy balsamie lawendowym. Do podgrzania i roztopienia daj : napar różany, emulgator, alkohol cetylowy, olej migdałowy, masło kakaowe. Gdy zmiksowaniu i ostygnięciu dodaj pozostałe składniki, zmiksuj i tak dalej.
Na koniec zostawiłam najprostszy przepis na balsam migdalowy – nazwałam go tak ze względu na zapach- zarówno czeremcha jak i olej z pestek śliwek pachną cudownie migdałami.
– hydrolat lub napar z czeremchy 58,3%
– emulgator Xyliance 8%
– olej ze słodkich migdałów 20%
– olej z pestek śliwek 10%
– sorbitol 5% (możesz zastąpić gliceryną, aloesem, a nawet odrobiną miodu lub po prostu hydrolatem czeremchowym)
– konserwant DHA BA dałam 0,7%, ale jeśli używasz innego bla, bla jak wyżej.
Tu postępujemy inaczej nieco. Bierzemy dwie zlewki. Do jednej dajemy czeremchowe dobra i sorbitol, do drugiej oba oleje i emulgator. Grzejemy aż do rozpuszczenia Xyliance w jednym garze najlepiej. Następnie łączymy wszystko w jednej zlewce miksując. Po ostygnięciu konserwujemy i przelewamy do słoika. Spokojnie on zgęstnieje. Dajemy mamie.
Mieszajcie i wzruszajcie się 🙂

 

 

 

 

 

 

 

Zioła do włosów. Zioła w szamponach.

 

Szampony w kostce nadal cieszą się niezwykłą popularnością. Niejednokrotnie czytam pytania jakich ziół użyć, czy można zamienić, jak je połączyć, żeby wszystko się zgrało.

Otóż jakiś czas temu, na potrzeby warsztatowe, stworzyłyśmy z Anią Pietruszą z Pracowni Dzikich Kosmetyków zestawienie ziół ajurwedyjskich wraz z ich polskimi zamiennikami. Korzystając z tabeli, zamiast kupować drogie i modne zioła, będziecie mogli wykorzystać to co macie wokół siebie.

Zioła z listy można wykorzystać w formie proszku, naparu, hydrolatu, glicerytu, ekstraktu alkoholowego, octu czy ekstraktu w kwasie mlekowym. Niech ogranicza Was tylko wyobraźnia i zdrowy rozsądek.

Kolejne przykładowe przepisy na szampony, które trzymam gotowe od roku i nie mam czasu zamieścić , powinny pojawić się lada chwila.

 

 

 

Kosmetyki myjące- warsztaty on-line

 

Dzień dobry 🙂

Dziś zapraszam wszystkich chcących zanurkować w pianie na warsztaty on-line z kosmetyków myjących. Bez wychodzenia z domu, ewentualnie do paczkomatu po przesyłkę z materiałami, które do Was wyślę.

Na warsztatach każdy wykona swoje:

1. Pastylki do mycia zębów – idealne w podróży (30g)

2. Mleczko do demakijażu – zmywa nawet sadzę (50g)

3. Krem do mycia twarzy – delikatnie oczyszcza, jednocześnie pielęgnując (50g)

4. Pasta szamponowa z odżywką (szampon w kremie) – delikatniejsza w działaniu niż szampon w kostce (100g)

5. Olejek do mycia ciala – myje, odżywia i rozpieszcza delikatnym zapachem (150g)

6. Niespodzianka oczywiście jakaś koniecznie z tak zwanych resztek 🙂

 

Kosmetyki będziemy wykonywać z wysokojakościowych składników, w tym ziół, hydrolatów ziołowych i zimnotłoczonych olejów. Opowiem Wam o tym jakich składników używać, jak je łączyć, jak tworzyć ekstrakty ziołowe. Jakich ziół używać przy konkretnych problemach czy wymaganiach skóry, gdzie szukać sprawdzonych informacji. Nauczę Was jak tworzyć własne receptury i jak bezpiecznie korzystać z cudzych. Dowiecie się jak ważne jest łączenie różnych składników w produktach do mycia ciała i włosów.

Co musicie mieć w domu:

-sprzęt, przez który będziemy się widzieć i współdziałać

-dwie zlewki ok 100-200ml

-mały mikser / blender i spieniacz do mleka

-waga z dokładnością do 0,01g, jeśli nie posiadacie to dajcie znać przy zapisie,

-płyn do dezynfekcji,

-kawa, herbata lub wino do zwilżania ust.

Koszt warsztatów to 350 zł.

Materiały zostaną dostarczone najpóźniej trzy dni przed warsztatami.

Link do warsztatów na platformie Zoom otrzymacie mailowo dzień przed naszym spotkaniem.

Zapisy na maila ewa@chwasciarnia.pl lub pod nr telefonu 883353558

 

Czyli ścieżka w skrócie:

1.Zapisujesz się mailowo na ewa@chwasciarnia.pl

2. Wpłacasz pełną kwotę za warsztaty

3. Otrzymujesz ode mnie paczkę z materiałami

4. Otrzymujesz mailem link do spotkania

5. Gotowe. Wspólna zabawa w pianie przed nami😀

 

Wysyłki będą realizowane po wpłacie na konto Chwaściarnia Ewa Ambroży nr 23 1870 1045 2078 1067 8914 0001 Mimo, że warsztaty są on-line to ilość miejsc jest ograniczona na tyle abyśmy wszyscy czuli się komfortowo 🙂

 

Do zobaczenia 🙂

Weekend ziołowo kosmetyczny Chwaściarni

Dzień dobry. Zapraszamy na nasze kolejne kilkudniowe wydarzenie. Wydarzenie, jakiego jeszcze nie było. Prawdziwy maraton ziołowo kosmetyczny w przepięknej scenerii okolic Jeleniej Góry. Dostarczymy Wam ogrom wiedzy, nie dając odpocząć przez trzy dni. Intensywna nauka poprzez spacery ziołowe, rozpoznawanie i pozyskiwanie ziół, które następnie przetworzymy i wykorzystamy na warsztatach kosmetycznych. Będziecie robić hydrolaty na trzech różnych aparaturach, tłoczyć oleje, robić octy i herbaty ziolowe. Czego jeszcze nauczycie się w ciągu tego weekendu?
W programie spacery i warsztaty-wszystko będziecie mogli zrobić własnoręcznie używając produktów wysokiej jakości :
-spacery ziołowe
-nauka rozpoznawania ziół
-ekstrakty ziołowe: olejowe, alkoholowe, kwasowe
-hydrolaty
-szampony w kostce, w proszku, potasowe i saponinowe
-mydła sodowe
-mydło potasowe i ekodom ( w tym mydło gospodarcze, płyn do naczyń, proszek do czyszczenia)
-krem do twarzy (indywidualnie dobierany skład, tworzenie receptur), krem nawilżający do rąk z mocznikiem i krem do pielęgnacji biustu.
-maść reumatyczna, maść rozgrzewająca i maści na problemy skórne (łuszczyca, AZS, egzemy)
-płyn do higieny intymnej
-toniki do twarzy
-odżywki do włosów
-balsamy po goleniu
-perfumy botaniczne
Oprócz warsztatów oczywiście codzienne ognisko z długimi rozmowami i czym tam sobie wymyślimy.

Pobyt planowany w cudownym miejscu agroturystyka Eden w Sędziszowej.

Termin 1-4 lipca 2021 r.

Koszt całego pobytu wraz z noclegami i wyzywieniem (trzy noclegi: czwartek, piątek i sobota, posiłki od obiadu w czwartek do niedzieli obiad– opcja wegańska lub mięsna ) wynosi 1590 zł, dla uczestników wcześniejszych warsztatów Chwaściarnia 1450 zł.
Zapisy i więcej informacji mailem zielarskiregion@gmail.com lub telefonicznie nr 730 122 498.
Ilość miejsc ograniczona. Można oczywiście przyjechać z rodzinami, jeśli nie zajedziemy Was do cna w dzień to wieczory spokojnie spędzicie razem 🙂

Dzień Kobiet warsztaty kosmetyczne on-line

Już niedługo Dzień Kobiet, dzień, w którym chcemy zrobić coś więcej dla siebie, choć tego więcej powinniśmy robić dla siebie każdego dnia.  Zapraszam Was na wyjątkowe warsztaty kosmetyczne z okazji i bez okazji, podczas których nauczę Was wyjątkowych rzeczy, które w prosty sposób wykonacie same w domu aby zadbać o komfort Waszej skóry.
Przygotowałam dla Was cudowne paczki pełne dobra, z których stworzymy wspólnie pięć różnych kosmetyków wyjątkowo działających na ciało i zmysły.
Na warsztatach stworzymy:
1.Antyoksydacyjne różane serum olejowe z koenzymem Q10 i kwasem alfa-linolowym, które zadba o to aby skóra pozostała dłużej młoda i odżywiona – 30 ml
2. Bogate serum różane z kompleksem składników aktywnych, zadba o silne nawilżenie i ujędrnienie skóry -30 ml
3. Oczyszczający płyn micelarny pachnący wanilią i zaskakujący kolorem. Zmyje najtrwalszy makijaż, jednocześnie nawilżająco odżywiając skórę – 100 ml
4. Krem do pielęgnacji biustu- cóż, tu potrzeby wzmożonej uwagi nie trzeba tłumaczyć. Krem nawilży, ujędrni i delikatnie rozjaśni rozstępy delikatnej skóry 120 ml
5. Zmysłowe perfumy w kremie. Piękne, głębokie i wygodne w użyciu.

Oczywiście wszystkie kosmetyki w doskonałej oprawie, która poprawia humor i sprawi, że poczujecie się wyjątkowo 🙂
Jak zwykle nie zabraknie niespodzianki
Serdecznie zapraszam do zapisów, ilość miejsc ograniczona, warsztat odbędzie się w dwóch terminach. Wszystko będzie wyglądało jak do tej pory czyli: wysyłam paczkę i w wyznaczonym terminie spotykamy się na platformie Zoom, link wysyłam dzień przed spotkaniem.

Koszt warsztatów 370 zł,
dla osób, które brały już udział w naszych poprzednich warsztatach 320 zł.

Zapisy na maila ewa@chwasciarnia.pl
Jesli potrzebujesz więcej informacji po prostu zadzwoń 883353558.
Do zobaczenia. Ewa