Menu Zamknij

Mydło dyniowe

Jesień, dynia, mydło. Takie tam. Jeszcze latem miałam zapas oleju dyniowego i wciąż brakowało pomysłu. Nadeszła jednak chwila i ten się pojawił, na bogato, bo wykorzystywałam resztki zapasów. W składzie są również maceraty z wrotyczu i żywokostu. Z realizacją już było gorzej. Mydło wyszło mi z domu na tyle szybko, że gdy pojawiły sie pierwsze dynie w moim ogrodzie, pozostała tylko ta jedna kostka. Pozostałe cykane były na szybko po krojeniu. I w sumie nie pisałabym o nim gdyby nie fakt, że wyjeżdżając w niedzielę na szkolenie otworzyłam walizkę i tam je znalazłam.
Właśnie… na tym szkoleniu. Gdy już ulokowałyśmy się z szefową w hotelu, swoim starym zwyczajem, ruszyłam na przegląd wyjść ewakuacyjnych. Nie wzięłam z sobą telefonu, bo i po co. Złapałam za klamkę najbliższych mojemu pokojowi drzwi z odpowiednim oznaczeniem i weszłam do środka. Drzwi się zatrzasnęły za mną. Klamki z drugiej strony nie było. Wieczór, brak światła, biegałam w tych ciemnościach szukając wyjścia jak poparzona. Niemalże uległam panice, lecz jakiś głos mówił mi: idź w stronę światła. Po długiej drodze znalazłam się przy recepcji. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie ucieczki w nocy w razie pożaru.
A dziś… była tak piękna pogoda, że wracając z pracy miałam ochotę wysiąść auta i iść obok niego. Niestety byłam kierowcą. Widziałam za to po drodze kawałek tęczy, taką końcóweczkę. I krowy. W całości.
Przepis na mydło jest w zdjęciach.

   

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *